Co Viktor Orbán mógłby powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu

Chciałbym aby zbliżającą się wizytę premiera Węgier Victora Orbána wykorzystać pro domo sua, przynajmniej w jednym aspekcie – stosunków z Rosją.

W wykładzie jaki Orbán wygłosił w Breugel Economic Research Institute w styczniu powiedział m.in.:  

W celu zwiększenia znaczenia Unii Europejskiej w światowej gospodarce i polityce nie wystarczą proste rozwiązania naszych wewnętrznych problemów – potrzebna jest nam nowa koncepcja. Musimy znaleźć sposób na połączenie rozwiniętej technologii i infrastruktury, innowacyjnego przemysłu i nowoczesnego systemu finansowego Europy z, praktycznie nieograniczonymi, naturalnymi zasobami znajdującymi się na Wschodzie – głównie w Rosji.

A w innym punkcie wykładu mówiąc o kryzysie w Unii stwierdził:

            Zgadzam się z kanclerz Merkel, że każde państwo musi odrobić swoją pracę domową.

Zwracam uwagę, że Orbán nie ograniczył się do podkreślenia wagi stosunków Węgier z Rosją. Umieścił Rosję w punkcie centralnym nowej strategii całej Unii Europejskiej, warunkując od pozytywnego rozstrzygnięcia tej kwestii powodzenie i rozwój projektu unijnego.

W Polsce szczególny sentyment do partii Viktora Orbána wyraża Prawo i Sprawiedliwość. Byłoby więc, jak sadzę, bardzo interesujące aby na temat wypowiedzi Orbána zabrał głos Jarosław Kaczyński. Jego pogląd na temat relacji Polski z Rosją, jak też i Niemcami jest powszechnie znany, więc nie muszę go przytaczać. Zakładam, że po ewentualnym ponownym przejęciu rządów w tym duchu będzie uprawiał polską politykę zagraniczną. Musi więc dla niej szukać w Europie sojuszników, bo przecież jako inteligentny polityk jest świadomy, że w izolacji nic nie osiągnie. Na kogo może liczyć? Vaclav Klaus nie jest już prezydentem, nawiasem mówiąc, miał on zawsze dobre stosunki z Moskwą. Nie ma już Juszczenki i Saakaszwilego. Ich następcy nie należą do grona przyjaciół Prezesa PiS-u. Wśród przywódców starej Unii bracia Kaczyńscy nigdy symatyków nie mieli – z wyjątkiem Camerona. Ale, propagujący małżeństwa homoseksualne, angielscy konserwatyści są dziwnym dla PiS-u aliantem. Jeśli w dodatku przestaną się dokładać do unijnej składki, której głównym beneficjentem jest Polska…

Byłoby, jak sądzę, wielce wkazane, gdyby swoją wizję polityki zagranicznej Polski przedstawił również desygnowany na premiera technicznego profesor Gliński. Przecież nawet rząd techniczny jakąś politykę zagraniczną prowadzić by musiał.

Najcieplej serca w PiS-ie biją dla Viktora Orbána. Chyba nikt w tej partiii nie zaliczał go dotąd do orientacji promoskiewskiej, do której beż wątpienia należeli tacy politycy jak Schoeder czy Berlusconi. Czyżby przyszły premier Jarosław Kaczyński nie mógł liczyć nawet na niego?

Rzecz w tym, iż Orbán wyraża pogląd, który w europejskich gremiach decyzyjnych, zarówno polityki jak i biznesu, jest regułą. Rosja, lubiana czy nie, jest partnerem, o którego się zabiega, zamykając oczy na rozliczne demokratyczne deficyty tego euroazjatyckiego mocarstwa. Od dawna żaden rząd unijny nie naraził się na krytykę ze względu na utrzymywanie zbyt dobrych stosunków z Moskwą. Przeciwnie, to raczej rządy mające z Rosją na pieńku były w Unii mitygowane. Obrywało się zwłaszcza Polsce. Możemy uważać to za dowód oportunizmu Zachodu. Usłyszymy w odpowiedzi zarzut o naszej nieuleczalnej antyrosyjskości. Orbán nam pewnie tego nie zarzuci, ale gdyby stanął przed wyborem czy robić interes z Rosją, czy wikłać się z nią w konflikt na przykład w sprawie smoleńskiej, nie zawaha się ani minuty. Dobrze by było, gdyby to właśnie usłyszał od niego Jarosław Kaczyński.

Andrzej Kostarczyk

wiceminister spraw zagranicznych w rządach Bieleckiego, Olszewskiego. Poseł Porozumienia Centrum i Ruchu dla Rzeczpospolitej w latach 1991-1993. Potem bezpartyjny. Wydawca książek z dziedziny politologii.

Tekst Andrzeja Kostarczyka napisany dla Salon24.pl

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *