Przemówienie na Budapesztańskim Forum Demograficznym

Nasz kontynent chlubi się tym, że tu narodziła się wolność myśli, słowa i prasy, ale rodzina i demografia to dziś słowa, których nie wypada używać, ponieważ nie podobają się obrońcom politycznej poprawności. Nawet na posiedzeniach naszej rodziny politycznej – Europejskiej Partii Ludowej – mamy problemy z używaniem wyrazów takich, jak rodzina. Niektórzy boją się, że jeśli użyje się takiego słowa, to trzeba od razu tłumaczyć się o co chodzi, zastrzegać się, że nie można tego pojęcia zawężać lub że trzeba traktować je bardzo otwarcie, aby nikogo nie dyskryminować. Słowa rodzina można używać tylko w liczbie mnogiej, ale nie wolno w dzisiejszej Europie mówić o tradycyjnej rodzinie – do tego doszło,

Panie i Panowie!

Liczby pokazują, że Europa starzeje się. W 2013 roku w połowie 28 krajów UE więcej było zgonów niż urodzeń. Przeraża bezrobocie wśród młodych w wielu państwach. Demograficzne znaczenie Europy w świecie ciągle spada: w 1960 roku ludność Europy stanowiła 13,4 proc. ludności świata, a w 2013 roku już tylko 7,1 proc., biorąc za podstawę 28 krajów członkowskich Unii. Wszystko pokazuje, że Europa jako kontynent i cywilizacja cierpi na największą zapaść demograficzną. Jesteśmy kontynentem, który najszybciej się starzeje.

Skoro sytuacja jest tak dramatyczna, to dlaczego ten temat jest tak bardzo nieobecny w dzisiejszych dyskusjach politycznych i społecznych? Kto będzie w przyszłości zamieszkiwał Europę? To pytanie kluczowe. Warto o tym mówić na poważnie. Ale zamiast tego bardziej przyjemne okazują się takie tematy, jak gender czy związki homoseksualne lub inne. Dominują dyskusje oderwane od życia. One nie pomogą Europie wyjść z zapaści gospodarczej i społecznej, do której wpadła. Jak widać, dziś nie cieszą się popularnością ci, którzy mają odwagę mówić, że będzie wielki problem, jeśli polityka pozostawi samą sobie tak podstawową jednostkę europejskiej kultury, jaką jest rodzina.

Cztery lata temu na konferencji ministrów odpowiedzialnych za politykę demograficzną i prorodzinną powiedziałem, że w Europie coraz częściej formułowane jest następujące oskarżenie polityczne: jeśli jakiś rząd wspiera rodzinę, to tym samym poniża inne formy życia, ponieważ ich nie wspiera, a więc ten, kto mówi o polityce prorodzinnej, wyklucza innych. Jasne, że to głupota, ale i tak trudno bronić się przed takimi oskarżeniami.

Obecny rząd Węgier wiele energii wkłada w to, by wyraźnie pokazać, że jednoczesne popieranie rodziny oraz wolności nie jest sprzecznością. Ich przeciwstawianie sobie polega na pewnym przebiegłym triku, który należy zdemaskować, by szczerze i z czystym sumieniem stawać w obronie rodziny i naszych własnych wartości.

Na Węgrzech, na szczęście, większość uważa – nawet dziś, w tej nowoczesnej epoce – że dziecko to błogosławieństwo oraz nagroda w życiu rodziny i w życiu społeczeństwa. Dzieci zwiększają energię rodziców, rodzin. Nowe pokolenia dzieci powiększają naród, powiększają siłę kraju i całej cywilizacji.

Dzieci to bodziec zwiększający nasze możliwości, to siła rozwoju społecznego nieporównywalna z niczym. Na starość to one zadbają o nas, one gwarantują odnowę naszych wspólnot, one poniosą dalej nasze dziedzictwo, one nadają sens naszemu życiu. Bez dziecka nie ma kontynuacji, a dla starszych nie ma bezpieczeństwa.

Choć to nie temat tej konferencji, to trzeba zauważyć, że jeśli brakuje dzieci, to nieuchronnie pojawia się kwestia napływu imigrantów – przynajmniej dopóki masowe klonowanie nie stanie się modą, od czego niech nas dobry Bóg uchowa. Z punktu widzenia pokojowego istnienia naszych społeczności ważne jest, by nasze wspólnoty były zdolne do prokreacji samych siebie, by miały wewnętrzną siłę zdolności przeżycia. Jestem głęboko przekonany, że Europa nie może budować swojej przyszłości na przybyszach, zamiast na rodzinie, a chcę Państwa tu ostrzec, że już powstają dokumenty Unii Europejskiej, które w tym właśnie szukają rozwiązania problemu demograficznego.

Kto oczekuje pomocy od innych, prędzej czy później musi za to zapłacić. To żelazna zasada, nie ma dla niej alternatywy, nawet jeśli w Brukseli są tacy, którzy mówią, że zalew imigrantów to błogosławieństwo dla Europy, bo pomoże nam za jednym razem rozwiązać problemy gospodarcze i demograficzne. Wiemy – a jest nas wielu – że to nieprawda. Wiemy, że takie myślenie jest niebezpieczne, gdyż wywróci całą równowagę naszego kontynentu.

Oni chcą sprowadzić do nas kulturę, która ma całkowicie odmienny od naszego sposób pojmowania świata, mentalność, filozofię życia i zwyczaje. Ta kultura ma całkowicie odmienne podejście do pracy, do relacji międzyludzkich, do systemu społecznego i jego fundamentu czyli rodziny.

Ufam, że my, którzy się tutaj zebraliśmy, pragniemy Europy budowanej na rodzinie a nie na imigracji. Chcemy, by Unia uwolniła się od pętającego ją sposobu myślenia i powróciła do tych wartości, które doprowadziły ją do wyjątkowych sukcesów. Chcemy, by europejska polityka w swoim centrum na nowo umieściła rodzinę.

Są okresy, gdy głos demografów musi być słyszany. Teraz są takie czasy. Stawką jest przetrwanie naszej cywilizacji oraz kultury. W historii świata żadna kultura nie przetrwała – jak podają już starożytne źródła – jeśli nie była w stanie sama zaludnić terenu swojego zamieszkania. Życzę Państwu, by nasza praca przyniosła owoce, dzięki którym będziemy w stanie udowodnić każdemu, iż rodzina i przyjmowanie dzieci są w rzeczywistości błogosławieństwem – nie tylko dla rodziny, ale i dla społeczeństwa, dla narodu i dla całej europejskiej cywilizacji.

za: http://wpolityce.pl/

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *