Musimy starać się pozostać sobą – Polakami i Węgrami. Należeć do Europy, ale nie zatracić swojej tożsamości – mówi dr János Latorcai, który przyjechał do Polski m.in. w celu promocji książki opowiadającej o węgierskich reformach pt. „Węgry. Co tam się dzieje” wydanej przez Frondę.
Ostatnio Węgry nie mają dobrej prasy. Bruksela szczególnie wytyka władzom w Budapeszcie nieprzestrzeganie zasad demokracji. Skąd ta intensywna krytyka, zwłaszcza w zachodnich mediach?
Wiedzieliśmy, że ona nastąpi, odkąd w 2010 r. zaczęliśmy prowadzić niezależną od różnych grup interesu politykę ekonomiczną. Opodatkowaliśmy banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i międzynarodowe firmy handlowe. Kiedy odrzuciliśmy rozwiązania proponowane nam przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wiedzieliśmy, że nastąpi reakcja ze strony wielkich koncernów i banków, które za pośrednictwem zachodnich mediów wywierały naciski na rząd węgierski, sporządzając nieprawdziwe analizy naszej sytuacji. Mimo twierdzeń zachodnich mediów, że Węgry odstraszają inwestorów, swoje fabryki otworzyły u nas Mercedes i Audi. Powstało kilkadziesiąt tysięcy nowych miejsc pracy. Oczywiście były obawy, że wielkie sieci supermarketów wyprowadzą się z Węgier. Rzeczywiście niektóre to zrobiły, ale ich miejsce szybko zajęły inne firmy.
Według OECD w przyszłym roku PKB Węgier wzrośnie o 1,5–2 proc. Świadczy to o tym, że węgierska droga jest skuteczna i słuszna. Jest wiele państw, które chcą podążać wytyczoną przez nas drogą. Dziś 12 państw chce – tak jak my – opodatkować banki, firmy ubezpieczeniowe oraz obniżyć ceny gazu, elektryczności i wody.
Wielu Polaków niepokoi coraz większa zażyłość między Węgrami a Rosją. Dlaczego Budapeszt obrał sobie za strategicznego partnera akurat Moskwę?
Jest to wynik złośliwej interpretacji. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej i 1000-letnim bastionem chrześcijaństwa. Nieraz udowadnialiśmy, że jesteśmy narodem europejskim. Na wyzwania, jakie niesie ze sobą globalizacja, Węgry muszą odpowiedzieć otwarciem na Wschód. Nie oznacza to wcale otwarcia tylko na Rosję. Otwieramy się bowiem także na Japonię, Chiny, Koreę Płd. itd. To otwarcie nie jest jednak otwarciem politycznym, ale gospodarczym.
Jak Węgry widzą przyszłość Europy Środkowej?
Rola Europy Środkowej w Unii Europejskiej musi wzrosnąć. Ten region to wspólny nam sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. Jest on wynikiem naszej tysiącletniej przeszłości, na którą złożyła się ciągła walka o przetrwanie. Narody żyjące w tym obszarze musiały się starać bardziej od innych narodów. Dzięki temu są bardziej od nich kreatywne. W socjalizmie Węgrzy i Polacy nauczyli się czytać między wierszami. Dziś musimy starać się pozostać sobą – Polakami i Węgrami &‐ należeć do Europy, ale nie zatracić swojej tożsamości. To wielkie wyzwanie, przed którym stoimy. Decydującą rolę do spełnienia mają tu Węgry i Polska, która jest w tym regionie decydującym graczem.
Czy UE jest dziś odpowiednim miejscem dla suwerennych państw?
Joschka Fischer w 2000 r. powiedział, że powinien powstać jeden ponadnarodowy rząd, który będzie prowadził jednolitą politykę kulturalną, jednoczącą wszystkie narody. Dzisiejsza Unia zmierza właśnie w tym kierunku. Węgry przystępowały do innej Unii Europejskiej niż ta kreślona przez Joshkę Fischera. Uważamy, że w zjednoczonej Europie właśnie narody będące niepowtarzalnym dziełem Boga są prawdziwą wartością.
W Polsce mówi się ostatnio coraz więcej o Klubie Bilderberg. Czy spotkania tego typu grup zagrażają suwerenności państwowej?
Jeśli mówimy już o Klubie Bilderberg, to warto przytoczyć wypowiedź wiceszefowej Komisji Europejskiej Viviane Reding, która uczestniczyła w ostatnim spotkaniu tej grupy w Wielkiej Brytanii. Złożyła oświadczenie, które nami wstrząsnęło i potwierdziło nasze obawy. Według komunikatów prasowych pani Reding oświadczyła, że uczyni wszystko, aby podważyć legalność wyników przyszłorocznych wyborów na Węgrzech. Jeśli wiceprzewodnicząca KE w tak rażący sposób wtrąca się do wewnętrznych spraw suwerennego państwa, to uwidocznia wyraźnie drogę, jaką obrała UE. Wczoraj, prawie dwa tygodnie po konferencji Klubu Bilderberg, pani Reding złożyła oświadczenie, w którym odżegnała się od tych słów. Jeżeli polityk będący na tak wysokim stanowisku w UE dopiero po dwóch tygodniach dementuje taką wypowiedź, oznacza to, że w UE dzieją się niepokojące rzeczy.
Autor: Gabriel Kayzer
Żródło: Gazeta Polska Codziennie
‐
Dodaj komentarz