Do skokowego wzrostu wartości franka szwajcarskiego doszło wczoraj po ogłoszeniu przez szwajcarski bank centralny (SNB), że nie będzie już w żaden sposób interweniował na rzecz utrzymania określonego kursu swojej waluty. Uwolnionego franka świat finansów natychmiast zaczął wyceniać znacznie wyżej – wartość waluty w ciągu kilku godzin poszybowała w górę. Także w stosunku do złotówki. Frank zyskał wczoraj w stosunku do złotego około 20%, drożejąc z 3,53 zł do 4,32 zł, choć przed korektą doszedł nawet do 5,14 PLN. Według wycen z wczorajszego wieczora polski złoty stracił wobec franka najwięcej spośród wszystkich walut Unii Europejskiej, pikując nawet niżej niż wrażliwy węgierski forint.
Oczywiście skokowy wzrost wartości franka to wielkie niebezpieczeństwo dla wszystkich zadłużonych w tej walucie. Sprawa dotyczy szczególnie wrażliwej sfery kredytów mieszkaniowych wobec wartości których nawet niewielka aprecjacja franka oznacza poważny wzrost obciążenia budżetu gospodarstwa domowego. Jeszcze październiku zeszłego roku Związek Banków Polski przyznał, że problem ze spłatą kredytów we frankach ma 20 tys. gospodarstw domowych. Szacunki te uznać należy za zaniżone, biorąc pod uwagę, że w 2008 roku, przed wybuchem kryzysu, struktura kredytów udzielanych w Polsce wyglądała tak, że 68,6% stanowiły te udzielone właśnie w szwajcarskiej walucie (rok później było to już tylko 17,2%, a w 2010 r. – 5%).
Przyjęta przez Komisję Nadzoru Finansowego Rekomendacja S dotycząca kredytów walutowych, pozwala określić jako krytyczny (przy kredytach wartości około 300 tys. złotych) poziom wartości franka 4,6 PLN. Niebezpiecznie się do niego zbliżyliśmy. Sprawa dotyczy ponad 600 tys. Polaków. Ich niewypłacalność, wraz z wejściem w życie nowej, łatwiejszej w wykorzystaniu ustawy o upadłości konsumenckiej, może doprowadzić do poważnych kłopotów sektora finansowego. Przede wszystkim jednak pauperyzacja związana ze stratą dachu nad głową to ogromny problem społeczny.
Węgry kontra banki
Z problemem takim szybciej zetknęli się Węgrzy, bo też kryzys finansowy, z różnych względów wewnętrznych i zewnętrznych, szybciej doprowadził do poważnych kłopotów forinta. Szczególnie w roku 2011. Ponieważ skala kredytów udzielanych w szwajcarskiej walucie była na Węgrzech w ubiegłej dekadzie proporcjonalnie znacznie większa niż w Polsce problem okazał się nabrzmiały – hipoteczne kredyty w szwajcarskiej walucie wzięło bowiem nad Dunajem i Cisą aż 600 tys. osób (w kraju z 10 milionami mieszkańców). Ponieważ rządzący od wiosny 2010 r. Viktor Orbán zetknął się z niechęcią banków do rozmów, jego partia – FIDESZ w 2011 r. po prostu przeforsowała w parlamencie ustawę, która częściowo ulżyła kredytobiorcom hipotecznym, zezwalając im na wcześniejszą spłatę należności po kursie o około 33% procent niższym od ówczesnego kursu rynkowego.
Jednak w grudniu 2013 r. węgierski Sąd Najwyższy zakwestionował nowe prawo wyrokując, że władze nie miały prawa przerzucać kosztu ryzyka kursowego na instytucje finansowe. Dla Orbána nie było to jednak powodem to kapitulacji i rząd natychmiast zaczął szukać nowych metod pomocy zadłużonym. Rządząca koalicja pogroziła przy tym, że zawsze może rozważyć wprowadzenia regulacji podobnych do uchwalonego jeszcze w 2010 r. specjalnego, „kryzysowego” podatku bankowego, który kosztował te instytucje finansowe setki miliardów forintów. Ostatecznie rząd doprowadził finansistów do stołu rokowań czego efektem była nowa, przyjęta w listopadzie zeszłego roku ustawa, która przewalutowała dewizowe kredyty na forinty po sztywnym kursie 256 forintów za franka i 309 forintów za euro. Oczywiście były to zasady mniej korzystne niż zakwestionowana ustawa z 2011 r., choć w obecnej sytuacji okazują się zbawienne. Wczorajsza aprecjacja franka w stosunku forinta, który osiągnął swoje historyczne maksimum tej relacji, doprowadziła do wzrostu jego wartości z 266 do 315 forintów. W dodatku kredytobiorcy spłacający dług dłużej niż 10 lat otrzymali na mocy ustawy rekompensatę w postaci niższych rat, których koszty poniosą same banki. Tym samym całkowita wartość tych kredytów – 3,4 biliona forintów czyli 47,1 miliardów złotych po wejściu w życie ustawy zmaleje o około 12 miliardów. Oblicza się, że wartość miesięcznej raty kredytu spadnie dla zadłużonych Węgrów średnio o 20-25%.
Problemem pozostają ciągle kredyty inne niż hipoteczne. Na przykład popularne swego czasu kredyty dewizowe na zakup samochodu, które ciągle obciążają 113 tysięcy Węgrów, ale znając determinację władz, także i ten węzeł może doczekać się przecięcia. Rzecznik rządu Zoltán Kovács w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” w listopadzie wyraził nadzieję, że kredyty dewizowe w ogóle znikną z jego kraju.
Działania władz węgierskich w sprawie kredytów udzielonych w obcych walutach wpisują się szerzej w ogólną linię asertywnej postawy wobec międzynarodowej finansjery i jej zagranicznych, zachodnich protektorów. Niestety trudno dostrzec taką postawę w polityce władz polskich.
Photo credit: More pictures and videos: connect@epp.eu / Foter / CC BY
Dodaj komentarz