Nowoczesne Węgry często zaskakują międzynarodowego obserwatora. [Niekonwencjonalny program] premiera Viktora Orbána wywołały nadzieję, oburzenie i radość, odkąd został wybrany na drugą kadencję w 2010 roku. Ale jak pokazało przemówienie w londyńskim Izbie Chatham [w środę 9 października 2013 r.], Orbán jest bardzo poważnym myślicielem, mającym do czynienia z bardzo poważnymi problemami. Sześć tez, które wygłosił, zawierają sporo politycznej prawdy, aczkolwiek wywołujące szereg – ostatecznie wyjaśnionych – moralnych wątpliwości; geopolitycznie zgodne są z logiką, którą kieruje się jego partia Fidesz w [swych] kontrowersyjnych politykach.
Doświadczenie historii pozostaje poważnym obciążeniem dla Węgier, kraju położonego w sercu Europy Środkowej, która została rozdarta pomiędzy wielkimi mocarstwami Zachodu i Wschodu na wiele lat jej historii. Na tego rodzaju spornych pograniczach, radykalna zmiana rzadko przynosi dobre rezultaty, a kraje tego obszaru są szczególnie podatne na dynamikę geopolityczną.
W swojej obecnej formie, Węgry znajdują się zarówno na skraju Unii Europejskiej, jak i odradzającej się po upadku Rosji. Oczywiście opis ten upraszcza sytuację: oto Rosja nękana przez swoje kłopoty i Europa – mocny filar systemu światowego. Niemniej jednak – z Europą Zachodnią zajętą własnym kryzysem egzystencjalnym – Rosja stała się relatywnie silniejsza i bardziej zdecydowana.
Węgry to nieszczególnie bogaty lub potężny kraj. Jest krajem śródlądowym z nielicznymi bogactwami naturalnymi, który ma tendencję do ciążenia – czasami z własnej woli – do silniejszych podmiotów regionalnych (przychodzą tu na myśl przede wszystkim Habsburgowie, imperium osmańskie cz ZSRR). Zachodnia Europa i jej Unia Europejska były ekonomicznymi i politycznymi sojusznikami, z którymi postkomunistyczne Węgry z zapałem dążyły do dorównania – w swoim przemówieniu Orbán nazwał ich „pożądanym Zachodem”.
Cztery z sześciu tez Orbána były poświęcone pokazaniu porażki post-narodowego modelu europejskiego i jego niezdolności do zaoferowania obiecanej gospodarczej i politycznej stabilności. Nie jest przypadkiem, że Orbán zdecydował się przekazać te uwagi w Wielkiej Brytanii, tradycyjnym źródle eurosceptycyzmu, gdzie w ostatnich kilku miesiącach powróciła antyeuropejska retoryka.
Orbán nie wspomniał w swoim wystąpieniu o Rosji, ale widmo Moskwy było zbyt dobrze widoczne w jego politycznych [rachubach]. Rosja kierowana przez Władimira Putina, innego mistrza strategii – bardziej krucha niż zahartowana niegdyś – niewyszukaną taktyką zastraszania zdecydowała się wykupić strategiczne aktywa handlowe w Europie Środkowej jako środek do odzyskania wpływów w dawnym bloku.
Orbán słusznie zakłada, że przy zwiększającym się dystansie do „rdzenia europejskiego” i bez potężnego patrona zastępującego go, Węgry nie mogą uniknąć ewentualnych twardych negocjacji konfrontacyjnych z Rosją. Orbán przyjął bardzo kontrowersyjne zasady, na przykład: przejęcie środków z prywatnych emerytur, próba wyczyszczenia wymiaru sprawiedliwości, trwająca nacjonalizacja strategicznych aktywów energetycznych, celem skupienia [pełni] władzy w państwowych w rękach. Centralizacja władzy poprawić ma pozycję negocjacyjną Budapesztu, co Orbán widzi jako niezbędne przy [nieuniknionym] otwarciu na Wschód.
Polityka Orbána i Fideszu ciągle koliduje z liberalnymi ideałami propagowanymi w Unii Europejskiej i dlatego powoduje gniew Brukseli. Jednak wiedząc, że Węgry nie mogą już odeprzeć Rosji w drodze dalszej integracji z Unią Europejską, dezaprobata zachodnich elit liczy się dla Orbána znacznie mniej, niż jego zdolność do utrzymania suwerenności Węgier w dłuższym okresie.
Geopolityczną rzeczywistość od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego jest taka: Europa rozpada się, Rosja dba o siebie, a Stany Zjednoczone są przeważnie ambiwalentne. Węgierski eksperyment jest pierwszym w swoim rodzaju – Orbán, w swoim wystąpieniu, nazywa nawet Węgry „laboratorium” i co, jeśli się powiedzie, to może stać się wzorcem do naśladowania dla innych przywódców Europy Środkowej. Są to mało ekscytujące perspektywy dla zachodnich komentatorów i urzędników europejskich, którzy pracowali przez dziesięciolecia nad objęciem tych byłych sowieckich satelitów egidą Unii Europejskiej i też dlatego od pewnego czasu, przy opisywaniu Węgier, używają takich słów jak „totalitaryzm”, „dyktatura” i „autorytaryzm”.
Ale jak napisał ostatnio nasz główny analityk geopolityczny Robert Kaplan, geopolityka jest wartością neutralną. Powiedzenie to ma szczególne zastosowanie do Orbána, który nie jest ani tak szalony, jak Nicolae Ceausescu, ani takim heroldem demokracji liberalnej, jak Vaclav Havel. Przeciwnie, jest to bardziej skomplikowana i dopracowana [geopolityka], która pomimo wszystkich swoich wad, pojmuje niewygodne realia geopolitycznych dylematów i jest gotowa do kontynuowania ich równie niewygodnych rozwiązań.
za:
Sample Article: Hungary: Why Viktor Orban Is a Good Geopolitical Strategist
Modern Hungary is often puzzling to the international observer. The unorthodox policies of firebrand Prime Minister Viktor Orban have elicited hope, outrage and ridicule ever since he was elected to a second term in 2010. But as his speech at London's Chatham House on Wednesday shows, Orban is a very serious thinker faced with very serious problems. The six theses he argued contain a fair amount of political whitewash, but ultimately they are the clearest explanation of the morally troubling but geopolitically consistent logic that drives his Fidesz party's controversial policies.
The weight of history remains a heavy burden for Hungary, a country situated in the heart of Central Europe that has been torn between the great powers of the West and the East for much of its history. In these kinds of disputed borderlands, radical change rarely brings good news, and the countries in these areas are particularly attuned to geopolitical dynamics.
In its current form, Hungary sits right on the edge of a declining European Union and a resurgent Russia. Of course, this description oversimplifies the situation; Russia is beset by its own vulnerabilities, and Europe remains a powerful pillar of the global system. Nonetheless, with Western Europe preoccupied with its own existential crisis, Russia has become relatively stronger and more assertive.
Hungary is not a particularly wealthy or powerful country. It is a landlocked country with few natural resources that tends to gravitate, sometimes willingly, to more powerful regional actors. (The Hapsburg and Ottoman empires and the Soviet Union all come to mind.) Western Europe and its European Union were the economic and political allies with which post-communist Hungary fervently aspired to align — in his speech, Orban called them the "desired West."
Four of Orban's six theses were dedicated to showing the failure of the post-national European model and its inability to offer the economic and political stability it had promised. Not coincidentally, Orban chose to deliver this address in the United Kingdom, traditionally a source of Euroskepticism, where anti-European rhetoric has resurfaced in the past few months.
Orban did not mention Russia in his speech, but the specter of Moscow has been all too familiar throughout his political career. Led by Vladimir Putin, another master strategist, a more fragile Russia has tempered its erstwhile-unsophisticated intimidation tactics and has instead opted to buy strategic commercial assets in Central Europe as a means to regain influence in its former periphery.
Orban correctly assumes that with an increasingly distant European core and without any powerful patron to replace it, Hungary cannot avoid an eventual negotiated confrontation with Russia. Orban's most controversial policies — the appropriation of private pensions, the attempted neutering of the judicial branch, the ongoing nationalization of strategic energy assets, for example — are all designed to concentrate power in the state's hands. Centralizing power will improve Budapest's negotiating position for what Orban sees as an inevitable opening to the East.
Orban and the Fidesz party's policies consistently clash with the liberal ideals enshrined in the European Union and have therefore incurred the ire of Brussels. However, knowing that Hungary can no longer ward off Russia by integrating further with the European Union, the disapproval of the Western elites matters far less to Orban than his ability to sustain Hungary's sovereignty in the long term.
The geopolitical reality from the Baltic Sea to the Black Sea is thus: Europe is disintegrating, Russia is reasserting itself and the United States is mostly ambivalent. The Hungarian experiment is only the first of its kind — Orban even called Hungary "a laboratory" in his speech — and if successful, it could become a template for other Central European leaders to follow. This is a less than thrilling prospect for Western commentators and European bureaucrats, who labored for decades to bring these former Soviet satellites under the aegis of the European Union and who have since used such words as "totalitarianism," "dictatorship" and "authoritarianism" to describe Hungary.
But as our own Chief Geopolitical Analyst Robert Kaplan recently wrote, geopolitics is value neutral. The adage is particularly applicable to Orban, who is neither a power-crazed Nicolae Ceausescu nor a celebrated herald of liberal democracy like Vaclav Havel. Rather, he is a more complex and nuanced figure who for all his faults understands the inconvenient realities of geopolitical dilemmas and is willing to pursue their equally inconvenient solutions.
Dodaj komentarz