Budapeszt, 12 listopada 2017
Drodzy Przyjaciele, Goście! Szanowni zebrani członkowie Kongresu!
Słyszeliśmy piosenkę. „Węgrzy uciekają do własnych serc, i tak znajdą dobre…” To mówi nam dużo, ponieważ w naszej wspólnocie zawsze wiedzieliśmy, że bez uczuć nie ma myśli, bez serca nie ma polityki, bez pa
sji nie ma wielkich czynów. Na szczęście mamy wspólną pasję, która znów skłaniana nas do wielkich czynów. Na sza wspólna pasja to Węgry.
Przyjaciele!
Przede wszystkim dziękuję za sam fakt, że moja osoba została uznana wartą kandydatury i dziękuję za zaufanie oddane w głosowaniu. Dziękuję, że wybraliście mnie na przewodniczącego naszej wspólnoty na nowe dwa lata. Pozwólcie, że zanim będę mówić o FIDESZ, o naszej przyszłości i teraźniejszości na wstępie opowiem o zadaniach, które stoją przed nami.
U nas, w FIDESZ, to jest właściwa kolejność. Tu nie przyznaje się pozycji, nawet i przewodniczącemu, ale pracę i zadania. Pewnie to jest wyjaśnieniem dlaczego od wielu lat osiągamy sukcesy. I wy wiecie, że czekają nas wybory parlamentarne, większość z partii w takim okresie za najważniejsze zadanie uważa wygraną w wyborach.
I w naszym przypadku jest to nasze najbliższe zadanie. Ponieważ osoby wypowiadające się przede mną, na czele z moim przyjacielem, wiceprzewodniczącym Gáborem Kubatovem już mówili o przygotowaniach do wyborów, mnie pozostało tylko tyle, abym przedstawił i powiedział: rozejrzyjcie się dookoła, a zobaczycie, że FIDESZ już dziś jest gotowy do wyborów. Niemniej FIDESZ jest Fideszem dlatego, że nigdy nie zadowala się wygraniem wyborów. Chcemy więcej niż to. Szukamy tego, i jeśli passa nam sprzyja, znajdujemy, to co jest większym sensem, wyższym celem wygranej następnych wyborów. Co musimy zrobić aby z wygraną FIDESZ wygrały całe Węgry i każdy Węgier? Rozglądając się po horyzoncie widzę przed nami trzy zadania: wzmocnić, pogłębić, ochronić. Wzmocnić wszystko to, co Węgry swoją pracą w pocie czoła osiągnęły przez ostatnie siedem lat. Pogłębić podstawy intelektualne i duchowe naszej polityki. Oraz ochronić przyszłość Węgier, bo w końcu udało się nam pozbierać, w końcu znów mamy przyszłość, tak więc mamy czego bronić. Co się tyczy wzmocnienia muszę zacząć od tego, że cele wyznaczone w 2010 roku zostały przez nas osiągnięte. Uratowaliśmy gospodarkę, której groził upadek. Ustabilizowaliśmy budżet, który wykazywał wielkie braki, spłaciliśmy kredyty otrzymane od IMF oraz Brukseli, [zlikwidowaliśmy] kuratelę finansową, odesłaliśmy IMF, systemy medialne, energetyczne oraz większość systemów bankowych przejęliśmy w węgierskie ręce. Wszystko to zawdzięczamy wysiłkom, których podjęli się wszyscy mieszkańcy kraju. W 2014 wyznaczyliśmy sobie taki cel, o którym w polityce dużo się mówiło przez ostatnie 25 lat, ale nie osiągnięto na tym polu wyników. Chcieliśmy, aby wyniki gospodarcze był widoczne nie tylko w statystyce, nie tylko w skali makro, nie tylko w oświadczeniach instytucji oceny kredytowej, nie tylko w reformach strukturalnych, nie tylko w odnowie systemów rozdzielania i w innych tym podobnych. Chcieliśmy, aby w życiu Węgrów w końcu nastąpiły zmiany. Chcieliśmy, abyśmy nie musieli się przed nikim tłumaczyć z poprawy sytuacji gospodarczej, bo jest ona widoczna, odczuwalna, jednoznaczna. Jest przed naszymi oczami, człowiek doświadcza jej w codziennym życiu. Chcieliśmy w 2014 roku, aby za cztery lata codzienne życie Węgrów było bezpieczne, prostsze, wypełnione nadzieją. Chcieliśmy w 2014 roku, aby ta zmiana była powszechna, aby dotarła do wszystkich, aby każdy skorzystał z niej, i aby każdy mógł uczynić krok naprzód.
Jeśli chodzi o sukcesy mieliśmy dobrą passę. Nie chcieliśmy nic innego jak tylko tyle, aby bezsensownymi ograniczeniami, nieprzemyślanym systemem podatkowym, biurokratycznymi meandrami oraz urzędowym rządzeniem się nie ograniczano, nie zatrzymywano i nie zamykano chęci tworzenia przedsiębiorstw i miejsc pracy. Trzeba było tylko, abyśmy pozwolili im działać. Twardszym orzechem do zgryzienia natomiast był główny człon naszej gospodarki narodowej, który nie postrzega siebie ani jako biednych, ani jako dobrze sytuowanych, a który tworzy większość Węgrów. Przypomnijcie sobie, że wyraźna większość kraju w 2010 roku prawie od ćwierci wieku żyła w niepewności, a życie postrzegała raczej jako chylące się ku upadkowi, niż posiadające tendencje wzrostowe. Poczucie bezpieczeństwa, uznanie oraz należny szacunek zniknął. Musieliśmy im zwrócić miejsca pracy zabrane przez socjalistów, musieliśmy wzmocnić wiarę w sens pracy. Musieliśmy osiągnąć to, aby mogli godnie żyć z uczciwie wykonanej pracy, aby mogli swoim rodzinom stworzyć możliwe do zaakceptowania warunki do życia, a nawet takie, które są podstawą do tego, aby szanować samych siebie.
Najtrudniejszym, ale jak zazwyczaj też to bywa, dającym najwięcej siły było to, abyśmy otwarli przed nimi możliwość godnego życia, stanięcia na nogi, podniesienia się osobom, które mają ciężki los, osobom przez lata bezrobotnym, żyjącym z zasiłków i często w biedzie, kilkuset tysiącom naszych obywateli. Teraz nie mówię tylko o naszych obywatelach będących cyganami, choć wielu z nich żyło w ten sposób. Ten świat był dużo większy, wciągał dziesiątki tysięcy rodzin. W takich częściach kraju, w których oderwane były całe regiony, gdzie większość dzieci pod wieloma względami żyła w rodzinach o trudnej sytuacji, a którymi w węgierskiej polityce nie zajmował się nikt oprócz nas musieliśmy osiągnąć takie wyniki. Obniżenie opłat, praca zamiast zasiłku, a przynajmniej prace społeczne dla rodziców, darmowe żywienie, obowiązkowe przedszkole dla dzieci od lat trzech. Zlikwidowaliśmy rozprzestrzeniającą się przestępczą formę życia, która w wielu miejscach stała się strategią i stylem życia. Wszystkim daliśmy szansę na uczciwe życie z poszanowaniem zasad, ale jeśli ktoś nie skorzystał z niej, jeśli ktoś nie skorzystał z zaoferowanej szansy i z dobrego słowa, wtedy musiał zmierzyć się ze srogimi regulacjami prawnymi, i w ten sposób obroniliśmy przed nimi bezpieczeństwo ludzi żyjących z pracy. Węgry, stosunkowo do swoich możliwości, szczodrze wspierają te osoby, które żyją dla swoich dzieci ale nie wstydzimy się otwarcie powiedzieć, że u nas nie ma przyszłości taka forma życia, która realizuje się nie dla dzieci, ale, która chce żyć z dzieci. Byliśmy wytrwali i konsekwentni, dlatego udało nam się doprowadzić do porządku bezpieczeństwo publiczne nadające jakość codziennemu życiu. Dziękuję za to naszym policjantom, straży obywatelskiej, służbom sprawiedliwości, oraz oczywiście Sándorowi Pintérowi, który, jeśli istniała by taka, na pewno otrzymałby nagrodę dla najlepszego policjanta Europy i Ministra Spraw Wewnętrznych.
Szanowni Członkowie Kongresu! Drodzy Przyjaciele!
Możemy być dumni z tego, że my jesteśmy partią rządzącą, która zlikwidowała trwałe i liczne bezrobocie na Węgrzech. Powoli osiągniemy pełne zatrudnienie i będziemy takim krajem, a możliwe, że już jesteśmy, w którym każdy może pracować, ten, który chce pracować. Ze świata pracy socjalnej stale przechodzą w świat pracy rynkowej, a nawet powoli problemem zaczyna być brak pracy.
Drodzy Przyjaciele!
W poprawieniu jakości codziennego życia dużą przeszkodą było następne wyzwanie – problem niskich płac. Jeśli jest już praca, zawsze powstaje pytanie: ale czy opłaca się pracować? Dla nas nie jest wystarczającą odpowiedzią to, że niezależnie czy się opłaca, czy nie trzeba pracować, choć i w tym jest racja. My natomiast chcieliśmy, aby praca miała sens, szacunek oraz przynosiła dochody. Dlatego pomiędzy rokiem 2014 a 2018 naszym największym przedsięwzięciem było odczuwalne, znaczące zwiększenie płac. Chcieliśmy je podnieść w takim stopniu, który w codziennym życiu stwarza bezpieczeństwo. Przypomnijcie sobie, jak nie tak dawno temu nie można było w żaden sposób wyżyć z wynagrodzenia minimalnego. I dziś nie jest to łatwe, ale każdy wie, widzi i uznaje, że wynagrodzenie minimalne od 1 stycznia następnego roku podnieśliśmy z 73.500 forintów [993.27zł] na 138.000 forintów [1864.92zł], a przypadku pracowników wyspecjalizowanych z 89.500 forintów [1209.49zł] na 180.500 forintów [2439.26zł].
Oznacza to dodatkowe 88, tudzież 102 procent. I po podniesieniu wynagrodzenia minimalnego udało się należycie ustalić przychody nauczycieli, osób pracujących w służbach porządkowych i w służbie zdrowia.
Drodzy Przyjaciele!
Pomyślcie o tym, że w końcu, mimo wszystko udało się nakierować gospodarkę na wzrost, bezrobocie zmniejszyć i wyprzeć, dać wszystkim pracę, szczególnie wesprzeć rodziny, i dać szansę na własny dom osobom posiadającym dzieci. Ludzie, nawet jeśli nie mówią, dokładnie wiedzą jak wygląda sytuacja. To też prawda, że organy mowy Węgrów łatwo odmawiają współpracy, jeśli trzeba mówić o poprawie sytuacji, ale taki jest już nasz naród. Dokładnie wiedzą, jaka jest sytuacja, dlatego też dziś na Węgrzech nie ma chęci zmiany rządu, a zmiany opozycji.
Przyjaciele!
Oczywiście to nie jest jeszcze koniec drogi, raczej jej początek. Mimo że wyglądamy coraz lepiej, codzienne życie Węgrów nie jest jeszcze tak widowiskowe, abyśmy mogli rozsiąść się o odpocząć, i osiągać sukcesy bez znaczących, poważnych wysiłków. Naszym celem jest, aby rodziny na końcu miesiąca nie miały kłopotów, aby nie musiały się zapożyczać. Chcemy, aby oprócz możliwego do zaakceptowania poziomu życia ludzie dysponowali takimi oszczędnościami, które w nieoczekiwanych sytuacjach życiowych pozwolą im poczuć się bezpiecznie. Chcemy, aby wychowanie dzieci na Węgrzech nie stanowiło problemów, aby rodziny zdobywały dom w taki sposób, aby miesięczna spłata była do zniesienia. Abyśmy mogli to tego dojść [obecny] rząd powinien piastować urząd jeszcze przez przynajmniej cztery lata, dlatego z tej perspektywy stawka wyborów w 2018 roku jest większa, niż tych z 2014 roku. Potrzebne są jeszcze cztery lata pracy, abyśmy dotychczasowe wyniki wzmocnili w taki sposób, aby były one nieodwracalne. Nie zapomnijcie, że Węgrzy nie mogą liczyć na opozycję. Nigdy nie przegłosowała najważniejszych decyzji, nie przegłosowała zmniejszenia podatków, uprawnienia kobiet do wcześniejszej emerytury, prawa ziemskiego, pakietu ratunkowego dla kredytów walutowych, ani nie przegłosowali modyfikacji konstytucji zabraniającej osiedlania.
Łatwo zauważyć, że z socjalistami grzęznącymi w trawieniu samych siebie, formacjami przerobionymi z narodowych radykałów na partie-maskotki, zdolnymi do wszystkiego za pieniądze i władzę nie można osiągnąć stałego i nieodwracalnego bezpieczeństwa codziennego życia.
Drodzy Przyjaciele!
Pogłębić. Pogłębić duchowe i intelektualne podstawy naszej polityki. Wiem, że jest to abstrakcyjne i możne nawet nie interesuje wszystkich, ale kiedy mamy rozmawiać o takich rzeczach jak nie na kongresach? Duchowe i intelektualne podstawy. Wszystko to dziwnie i obco brzmi w dzisiejszym świecie profanum, w którym większość ludzi wierzy w namacalne rzeczy, i tylko je akceptuje jako podstawę jakiejkolwiek filozofii życia. Dlatego trzeba rozmawiać o podstawach duchowych i intelektualnych, myśleć o nich, a nawet mieć nadzieję na wskazanie kierunku, ponieważ może powstać takie uczucie w człowieku, jakby szedł pod prąd, przeciwnie do ducha czasów. Ja natomiast polecam, abyśmy poprawili nasze okulary. Nie przyjmujmy romantycznej bohaterskiej pozwy walczącego z duchem czasów. Przyjmowanie takiej postawy najczęściej kończy się atakami typowymi dla Don Kichota, i jeśli publiczność jest miła można tym niewiele więcej osiągnąć niż to, że nas pożałują. Zamiast tego należy zauważyć, że duch czasów nie jest jednoznaczny z duchem mediów. Trzeba zauważyć, że usypiające melodie wydobywające się z głośników wielkich globalnych firm i globalnych organizacji politycznych, zachęcające do lekkomyślności, oddania się szaleństwu konsumpcji, i nieograniczonemu egocentryzmowi wcale nie są tożsame z duchem czasów.
Pod miękką kołdrą odczucia szerzonego przez globalne elity może być prawdziwe życie. Widzimy dziesiątki milionów europejczyków, którzy codziennie ciężko pracują i walczą, aby mogli się utrzymać na powierzchni oraz utrzymać swoje rodziny. Widzimy, jak pragną bezpieczeństwa i porządku. Widzimy jak coraz mocniej wspierają się swoją tożsamością kulturową. I widzimy jak codziennie walczą o każdy metr kwadratowy europejskiego życia, do którego się przyzwyczaili. To jest prawdziwy duch czasów. Poprawmy więc swoje okulary i zauważymy, że duch czasów tak naprawdę stoi po naszej stronie. Po stronie ciężko pracujących, podejmujących odpowiedzialność, troszczących się o rodzinę, kochających swoją ojczyznę, trzymających się swoich chrześcijańskich korzeni europejczyków. My jesteśmy w większości, a nawet jesteśmy znacznym tłumem. Jest to tylko kwestia czasu i wygramy nie tylko na Węgrzech, ale w całej Europie, a nawet w całym zachodnim świecie.
To wszystko wiedzą też globalistyczne elity, służący im biurokraci, politycy na ich żołdzie, oraz agenci sieci rodzaju Sorosa reprezentujący ich interesy. Dobrze wiedzą, i właśnie dlatego na wszytko co narodowe, ludowe, chrześcijańskie i cywilne wymyślili to słowo-wytrych „populizm”.
Ale na próżno powtarzać słowo-wytrych, na próżno szufladkować, na próżno odprawianie politycznego voodoo, rzeczywistość, prawdziwi ludzie, prawdziwe instynkty, prawdziwe pragnienia ludzi, marzenia i nadzieje pokonają dziś jeszcze panującą w Europie elitę globalistów i znów Europę uczynią wielką, a w niej także i Węgry. Oczywiście wszystko to nie nastąpi samo z siebie. To nie jest marksistowski historyczny materializm, gdzie historia świata dociera do celu w z góry zaplanowany sposób i odpowiednio do potrzeb. Tu będzie walka i ścieranie się sił. Co będzie? Walka i ścieranie się sił. I walka prowadzi tam, że charakter dyskusji następnego dziesięciolecia w Europie będą traktowały o tożsamości, ludzi, ludach, narodach, krajach i kontynentach.
W taki sposób docieramy do intelektualnych podstaw naszej polityki. Ponieważ nasz sukces, w moim przekonaniu, zależy od jakości i siły podstaw intelektualnych naszej polityki. Dziś nie można się utrzymać na chybotliwych nogach. A tym bardziej wygrać. Dlatego najpierw powiedzmy głośno, że nasza polityka ma podstawy intelektualne, a nawet duchowe. Z drugiej strony powiedzmy, że węgierska polityka w ostatnim tysiącleciu miała podstawy o takim charakterze.
Po trzecie powiedzmy, że podstawy intelektualne były narodowe, i zawsze obracały się wokół przetrwaniem narodu węgierskiego, jego zadań i powołania.
Po czwarte powiedzmy głośno, że tradycja jest szeroka, kolorowa i porywająca. Dlatego należy z całą pewnością osądu należy z szerokich możliwości wybrać ten prąd, do którego chcemy dołączyć. Do którego dobrze nam dołączyć, ponieważ pasuje do naszego fideszowskiego i chrześcijańskiego charakteru. I co warto powiedzieć nie umarły słowa i nie umarły tradycje, ale tu i teraz, świeżo i żywo wyznaczają zadanie polityki, a tym samym nasze osobiste zadanie. Powiedzmy więc otwarcie, że my nie opieramy się ani na rozróżnieniach rasowych ani klasowych. Odrzucamy politykę odwracającą przeciwko sobie ludzi, a jej reprezentantów postrzegamy jako naszych wrogów. My opieramy się na podstawach narodowych, dlatego zamiast walki klas i pochodzenia podążamy za narodową współpracą, pokojem, tworzeniem, jak powiedział Klebelsberg: podążamy za ideą produktywnego człowieka.
Oczywiście to są stare kwestie, znane wersje polityki, łatwo się wśród nich odnaleźć. Ale mamy tu też nową, nowoczesną politykę, której wcześniej nie było. W centrum jej stoi człowiek ogołocony ze swojej kultury, narodowości, wiary i tożsamości płciowej. Typ człowieka nowych czasów to sam homo Brusselicus. Powiedzmy, że w naszym przekonaniu polityka odrzucająca naturalny porządek życia, poddająca wątpliwości prawo do życia wspólnot narodowych – zgodnie z naszymi dotychczasowymi doświadczeniami – niezależnie od wykształcenia i dobrych intencji moralizatorskich jej autorów w Europie zawsze prowadzi do barbarzyństwa. Powiedzmy, że zgodnie z ich nastawieniem najważniejszym łącznikiem między ludźmi poza prawami biologii jest połączenie natury intelektualnej, które nazywamy narodem, i które sprawia, że jesteśmy uczestnikami wspólnej kultury i tradycji. I powiedzmy, że my odziedziczyliśmy indywidualną kulturę narodową. Nasza narodowa kultura czyni nas tym, ki jesteśmy. Naszej narodowej kulturze zawdzięczamy to, że Węgrzy posiadają umiejętność spojrzenia w oczy rzeczywistości, mają szacunek do siebie i znają siebie, oraz mają umiejętność, dzięki której są w stanie w ogólne zrozumieć swoją sytuację i swoje zadania. Wierzymy w to, że węgierska dusza wszytko wytrzyma i przeżyje. Ale jak dawniej mawiali ludzie: czasem ucichnie, ale nie umrze. Ta siła intelektualna daje nam umiejętność, abyśmy odważnie przyjęli i spokojnie się zastanowili nad pytaniami powstającymi nad naszą większą ojczyzną, Europą, a które innych przerażają.
Dawni wielcy wiedzieli, i nawet napisali, że właśnie swoisty węgierski duch, i w wyniku tego węgierski sposób myślenia dał Węgrom możliwość życia pomiędzy wykształconymi ludami, i dał im też siłę moralną, bez której taki samotny i przybyły z tak daleka lud, jak nasz prawie nie miałby szans utrzymać się przez tysiąc lat. Jakże moglibyśmy więc z tego zrezygnować ?
Drodzy Przyjaciele!
Jesteśmy wspólnotą polityczną, mającą świadomość tego, że naród węgierski powstał ze spotkania wschodniego charakteru i kultury zachodu, i to ma dla nas znaczenie po dziś dzień. Umiłowanie stepów wolności spotkało się z wiarą chrześcijańską, a z tego wyrosło umiłowanie ludzi, uszanowanie dla ludzkiej wolności, co do dziś stoi w centrum dzisiejszego węgierskiego myślenia politycznego. Dlatego też wyznajemy, przytaczam: „niezachwianie wierzymy w moc miłości i współpracy”. Poglądy naszej wspólnoty politycznej dlatego opierają się na tym prostej myśli, ponieważ są rzeczy, które jeśli kiedyś raz były prawdziwe zawsze zostaną prawdziwe.
Przyjaciele!
Wszystko to wydaje się być naturalnym i dobrze brzmi. Ale jest tu jeden haczyk. Kraje podejmują w Europie decyzje tak, że nie biorą pod uwagę chrześcijaństwa, i nie biorą pod uwagę swojego narodowego charakteru. Chcą wkroczyć w okres postchrześcijański i postmodernistyczny. Już dobrze widać, że na to pytanie, czy nie weźmiemy pod wagę chrześcijańskich zasad życia i od drogi wyznaczonej przez naszą kulturę narodową, czy wierzymy jeszcze w prawdy moralne niezależne od wieku i miejsca, na te pytania dajemy różne odpowiedzi. Są takie kraje, które przytakną, są takie, które dadzą negatywną odpowiedz. Pytaniem przyszłości jest to, czy z tego będzie jednolita Europa?
Przyjaciele!
W taki sposób na pewno nie, jeśli będziemy chcieli zmusić innych do naszego sposobu myślenia, do uznania ich interesów i celów. Jedność Europy może pozostać tylko w jeden sposób: jeśli zaakceptujemy nawzajem swoje różnice, jeśli będziemy się nawzajem darzyć szacunkiem, i jeśli zamiast Stanów Zjednoczonych Europy stworzymy stowarzyszenie europejskich wolnych narodów. Nie ma innej drogi.
Szanowni Członkowie Kongresu! Drodzy Przyjaciele!
A teraz chciałbym powiedzieć o tym, co i dlaczego musimy obronić. Wiadomym jest, że my, Węgrzy, nie lubimy mocarstw. A szczególnie ich namiestników. Dziś znów zagraża nam mocarstwo. Stoimy na drodze planowi, który chce zlikwidować narody i chce stworzyć Europę mieszaną pod względem ludności. Stoimy na drodze mocarstwu finansowemu i politycznemu, które chce zrealizować ten plan, cokolwiek byłoby tego ceną. Nie owijamy w bawełnę, w celu realizacji planu Sorosa w całej Europie chcą usunąć z drogi rządy reprezentujące interesy narodowe. NGO Sorosa w ostatnich latach otoczyły siecią wszystkie europejskie fora podejmujące decyzje. Obecne są także na obrzeżach węgierskich partii. Zachowują się w taki sposób, jaki kiedyś aktywiści Oddziału Propagandy i Agitacji Sowieckiej Partii Komunistycznej. My, zaprawieni w boju znamy ich już po zapachu. W bardziej wyrafinowany sposób, ale żołnierze Sorosa chcą decydować co mamy robić, co mamy mówić, co mamy myśleć, a nawet jak mamy myśleć o sobie. Sytuacja tak długo była prosta i jasna. Człowiek był kobietą i mężczyzną, matką i ojcem, był Węgrem, Niemcem lub Rosjaninem, chrześcijaninem lub muzułmaninem. Dziś chcą wmusić nas w taki świat, w którym brakuje naturalnych i jasnych konturów. Ten świat nie ma bezpiecznych punktów, nie jest jasne kto jest kobietą a kto mężczyzną, co jest rodziną, co oznacza być Węgrem i chrześcijaninem. Tworzą trzecią płeć, wyśmiewają wiarę, rodzinę uważają za zbędną, a naród za przestarzały.
Drodzy Przyjaciele!
Mówmy zrozumiale. Migracja nie jest celem planu Sorosa, a narzędziem. Miliony osób, które znalazły się w złym położeniu wabieni są z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy, a nawet bezpośrednio transportuwani, aby osłabić narody i aby zadać ostatnie pchnięcie nożem w kulturę chrześcijańską. Porozmawiajmy szczerze także o tym, że plan Sorosa poważnie zagraża bezpieczeństwu naszej codzienności. W krajach Europy, do których odbywa się imigracja, częste się stały akty terroru, wzrosła przestępczość i przemoc w stosunku do kobiet, ponownie odradza się antysemityzm. To jest to, czemu musimy przeszkodzić, to jest niebezpieczeństwo, przed którym musimy ochronić nasz kraj.
Tak więc kiedy mówimy, chrońmy Węgry, wtedy mówimy, że musimy ochronić pracę, rodzinę, bezpieczeństwo, nasze prawo, osiągnięte przez nas wyniki, węgierską kulturę, oraz musimy ochronić także naszą przyszłość. To czego nie znosiliśmy od mocarstwa sowieckiego, tego też nie możemy znieść od mocarstwa Sorosa. Ochronimy nasze granice, zatrzymamy realizację planu Sorosa, i w końcu wygramy i tą walkę.
Drodzy Przyjaciele!
Teraz pomówmy o nas samych. Przyszłej wiosny minie trzydzieści lat, jak wywiesiliśmy sztandar w akademiku Bibó uniwersytetu ELTE. Są wśród nas tacy, którzy byli i przy pierwszych krokach, kiedy żyliśmy jeszcze w czasach manipulacji, zastraszania i przemocy policji. Jeszcze stacjonowali tu sowieccy żołnierze, ale my, doświadczeni w boju, my czuliśmy w powietrzu nieodwracalnie przybliżające się zmiany. Dokładniej czuliśmy, że my jesteśmy zmianą. Wielu z nas uśmiechało się, kiedy mając dwadzieścia kilka lat zdecydowaliśmy się, że stworzymy partię i ruszymy w pierwszych wyborach parlamentarnych.
Kiedy zakładaliśmy Fidesz było nas 37 osób, ilość osób należących do partii komunistycznej podawano na 800 tysięcy, a straży robotniczej było 50 793. Mimo tego jesteśmy tutaj. Razem z naszymi sprzymierzeńcami jesteśmy największą partią Europy i osiągającą największe sukcesy polityczne wspólnotą. Abstrahując od naszego kongresu przychodzi mi do głowy historia, w której dwóch kaznodziei podziwia wielką świątynię, jej wieże oraz znajdujący się w niej potężny dzwon. Jak ten wielki dzwon mógł znaleźć się na wieży? Jak nie inaczej, niż jak wcześniej dzwonek…. Wniosek jest taki: jeśli wtedy nie zdecydowalibyśmy się na działanie teraz nie byłoby nas!
Drodzy Przyjaciele!
Kiedy patrzę na was, a raczej na nas nasuwa się pytanie: na ile nasz dzisiejszy FIDESZ jest tożsamy z tym, który był w momencie założenia? Dobre pytanie. Dzisiejszy FIDESZ jest na tyle tożsamy z tym z 1988 roku, na ile jakikolwiek człowiek jest tożsamy z tym, którym był w wieku 1 roku. Lub też inaczej: jeśli rzeka jest tożsama z biegiem rzeki, który w miarę przebytej drogi poszerza się. Z partii pokoleniowej my sami przekształciliśmy się w europejską partię ludową. Przebyliśmy długą drogę. Zrobiliśmy sobie miejsce w obradach Okrągłego Stołu Opozycji, razem wywalczyliśmy, aby bohaterowie rewolucji 56 roku zostali uczczeni w odpowiedni sposób, razem wywalczyliśmy otwarcie żelaznej kurtyny, razem wyrzuciliśmy sowietów, i razem przepołowiliśmy partię komunistyczną. Razem wywalczyliśmy, abyśmy i my byli w pierwszym parlamencie wybranym w wolnych wyborach.
Przyjaciele!
Przeżyliśmy świetliste zwycięstwa oraz bolesne porażki. Zaciskając zęby wytrzymaliśmy najciemniejszy moment okresu po zmianie systemu, referendum z 5 grudnia, i nie ustaliśmy, dopóki nie daliśmy podwójnego obywatelstwa Węgrom znajdującym się poza granicami naszego kraju, osiągając tym satysfakcję moralną i prawną. W ostatnich 29 latach węgierscy wyborcy, mając do nas zaufanie trzykrotnie wybrali nas do parlamentu. Skorzystaliśmy z ich zaufania. My byliśmy tymi, którzy zmienili tymczasową konstytucję na nowoczesną, europejską i tym samym patriotyczną Konstytucję. Wiwat, trzykrotnie wiwat na cześć prezydenta Pála Schmitt. I my byliśmy pierwszymi w Europie, którzy powstrzymali inwazję migrantów spadającą na Europę. My głosiliśmy gospodarkę opartą na pracy, my stworzyliśmy ponad 700 tysięcy nowym miejsc pracy. My skonstruowaliśmy ulgi podatkowe dla rodzin, a kiedy zostały odebrane, walczyliśmy o nie i oddaliśmy je węgierskim rodzinom. My jesteśmy tymi, dla których naprawdę najważniejsze są dzieci. Rozliczyliśmy banki, przewalutowaliśmy na forinty kredyty. Zrealizowaliśmy obniżki opłat komunalnych. My jesteśmy tymi, którzy dali należny szacunek osobom starszym. Zachowaliśmy wartość emerytury, i w tym roku po raz pierwszy wypłaciliśmy premię emerytury, bo Węgry to wielopokoleniowy dom, w którym razem płaczemy i śmiejemy się.
Szanowni Członkowie Kongresu! Drodzy Przyjaciele!
To miłe uczucie pomyśleć, że w ostatnich trzech dekadach z tą wspólnotą, razem z wami, zrealizowaliśmy wielkie rzeczy. Ale ostrzegam siebie i was: teraz musimy być skromni, ponieważ mamy ku temu powody. Dziękuję Wam, że jesteście taką fantastyczną wspólnotą, że mogę być członkiem takiej ekipy odnoszącej sukcesy. Dziękuję za otrzymane od was niezachwiane i wzruszające zaufanie. Jest to wzruszające i jest to szacunkiem stać na przedzie takiej wspólnoty politycznej. Wykonam moje zadanie.
Dodaj komentarz