Wolny Uniwersytet w Tusnádfürdő (Băile Tuşnad) – wykład

Szanowne Panie, Szanowni Panowie!

Każdego roku zwykłem pytać mojego przyjaciela Zsolta Németha, o czym powinienem tu mówić. Nie będę teraz przytaczał wszystkich pomysłów, ale odpowiedział mi tak: uważaj, gdy będziesz mówił o różnych szerokich zależnościach, bo to przecież wykład na wolnym uniwersytecie; uważaj, by te zależności były widziane z perspektywy Seklerszczyzny, Siedmiogrodu i narodu węgierskiego. Dlatego wspominam o tym na wstępie, gdyż poprowadzę myśl różnymi ścieżkami, ale będę się starał mówić o sprawach tego świata pod kątem odniesień, które są, mogą lub będą dotyczyć Węgrów.

Ostatecznie wszystkich nas interesuje ta sama kwestia, mianowicie, co będzie, co się stanie do naszego następnego spotkania na tym wolnym uniwersytecie za rok. Co się stanie do lipca 2019 roku? By ocenić perspektywy, możliwości i własne siły, zacznijmy może od tego, co stało się od tego czasu, kiedy ostatnio się tutaj widzieliśmy. Co się wydarzyło w minionym roku? A wydarzyło się tak wiele, że trudno uwierzyć nawet w to, co jest za nami, a cóż dopiero w to, co ma się wydarzyć, a o czym mam zamiar zaraz mówić.

ZJEDNOCZENIE NARODU

Najważniejszym wydarzeniem minionego roku było to, że Węgrom w Basenie Karpackim udało się przekroczyć kolejny próg psychologiczny. Mianowicie mogliśmy przywitać milionowego Węgra spoza granic, który przyjął węgierskie obywatelstwo. Gdybyśmy osiągnęli tylko tyle, to już byłoby wystarczającym powodem do radości. Jednak zrobiliśmy więcej, sformułuję to tak: proces jednoczenia narodu przemienił się w jego budowanie. Wyniki potwierdzają, że ten proces jest udany. 8 kwietnia w wyborach udowodniliśmy, że jesteśmy zdolni do zrozumienia własnej, wyjątkowo zawiłej i złożonej sytuacji. Potrafimy wspólną wolą decydować o swoim losie, jesteśmy zdolni iść razem jako naród. Węgrzy mieszkający poza granicami kraju stanęli murem za Węgrami w Macierzy. Za wzięcie tej odpowiedzialności i wsparcie pragnę teraz podziękować Wam w ich imieniu, wdzięcznym sercem. Wspólną siłą wygraliśmy ciężką bitwę.

Z SYSTEMU W EPOKĘ

Jaki jest sens wydarzeń na Węgrzech? Zamknęliśmy nasz trzeci cykl rządzenia i rozpoczęliśmy czwarty. 16 lat byliśmy w opozycji, 12 zaś przy sterze rządu. O ile Bóg pozwoli i dożyjemy, pod koniec obecnego czteroletniego cyklu będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy równowagę. W moim exposé, wygłoszonym z okazji przyjęcia teki premiera, wspomniałem, że rząd składa się z ludzi sportu i dlatego remis nas nie zadowala. Z wyniku naszego zwycięstwa w 2010 roku, kiedy uzyskaliśmy dwie trzecie mandatów, wywnioskowałem, że upoważniono nas do zamknięcia dwóch chaotycznych dekad transformacji oraz do zbudowania nowego systemu. W dziedzinie gospodarki oznaczało to stworzenie nowego węgierskiego modelu, a w polityce – nowy porządek konstytucyjny oparty na fundamentach narodowym i chrześcijańskim. W następnych wyborach, w 2014 roku, kiedy znów osiągnęliśmy podobny wynik, uznałem, że upoważniono nas do ustabilizowania tego systemu. W ten sposób powstał system narodowej współpracy, co – przyznaję – nie jest zbyt górnolotnym sformułowaniem, ale biorąc pod uwagę, że z węgierskiej historii przypominają się nam raczej systemy pozbawione jakiejkolwiek współpracy w ramach narodu, już i to samo w sobie jest celem godnym uznania. Nasze zwycięstwo w 2018 roku, gdy ponownie otrzymaliśmy dwie trzecie mandatów, jest niczym innym jak upoważnieniem do rozpoczęcia budowy nowej ery.

Era zawsze oznacza coś więcej niż system polityczny. Era jest światem swoistej i charakterystycznej kultury. System, ogólnie rzecz biorąc, budują przepisy i decyzje polityczne, era zaś oznacza coś znacznie więcej. Erę tworzą raczej prądy kulturowe, wspólnotowe przekonania i społeczne zwyczaje. Teraz właśnie stoi przed nami zadanie zakorzenienia systemu politycznego w fundamencie kultury tej ery. Logiczne więc i symptomatyczne, że najbardziej emocjonująca dyskusja naszej doby toczy się właśnie w dziedzinie polityki kulturalnej. Rozpoczęła się prawie zaraz po wyborach. Jest to zrozumiałe i tak powinno być. Po zdobytych po raz trzeci dwóch-trzecich rzeczywiście najwyższy czas na nowe podejście do kwestii ducha i kultury – wszak stoimy wobec wielkich przemian.

STABILNOŚĆ

O minionym roku mogę Państwu powiedzieć jeszcze to, że udało nam się ustabilizować system polityczny oparty na narodowych i chrześcijańskich fundamentach. Fundamenty te wydają się masywne i trwałe. Przywołam tu parę faktów, wyrażających stabilność zbudowanego po 2010 roku systemu gospodarczego i politycznego. Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, w 2009 roku Węgry wykazały minus 6 procent, w 2017 zaś plus 4 procenty. Wartość, którą Węgry były w stanie wyprodukować w 2010 roku, wynosiła 27 tys. 224 mld forintów, natomiast teraz osiągnęliśmy 38 tys. 183 mld. A więc wzrost wynosi 11 tysięcy miliardów.

Powszechnie wiadomo, że uporządkowaliśmy sprawy finansowe, kredyty wzięte w okresie kryzysu w 2008 roku zostały spłacone, Międzynarodowy Fundusz Walutowy odesłaliśmy do domu, deficyt jest utrzymany w ryzach, zadłużenie państwa zredukowaliśmy z 85 do 71 proc. Wiadomo także, że eksport wzrósł z 19 bln 690 mld do 31 bln 102 mld. Nigdy w historii Węgier takiego wyniku jeszcze nie osiągnięto.

Liczba zatrudnionych w wieku 15-64 lat, która w 2010 roku wynosiła 55 procent, wzrosła do 69 procent, co oznacza, że dziś pracę ma 756 tys. więcej osób, niż przed 2010 r. Pensje są dziś o 60 procent wyższe niż w 2010. Wskaźnik demograficzny wzrósł z 1,25 do 1,5 procent. W innych wskaźnikach też można zaobserwować stabilność: liczba pracujących lekarzy jest obecnie o 3665 wyższa niż była w 2010. Przestępstwa zmalały się o połowę. Dostęp do szerokopasmowego Internetu z 51 procent wzrósł do 82. I przytoczę jeszcze informację z całkiem innej beczki: liczebność publiczności w teatrach wzrosła o 2 mln 160 tys., w 2017 roku zarejestrowano sprzedaż 7 mln 601 tys. biletów.

WIELKIE CELE

W takiej sytuacji, mając wsparcie wyborców, dające większość konstytucyjną, rząd narodowy nie może mierzyć nisko, lecz powinien sobie wyznaczyć zadanie osiągnięcia wielkich celów. Są one tak wielkie, że wcześniej uważaliśmy je za niewyobrażalne; wielkie cele, które mogą nadać sens pracy w następnych latach.

Myśląc w perspektywie roku 2030 chcemy, aby Węgry należały wtedy do grona pięciu najlepszych krajów Unii Europejskiej. Do tej piątki, gdzie będzie się najlepiej żyć, mieszkać i pracować. Mamy należeć do piątki najbardziej konkurencyjnych krajów do 2030 roku. Do tego czasu musimy zahamować depresję demograficzną.

Do 2030 roku połączmy fizycznie obecny teren Węgier z innymi obszarami, drogi szybkiego ruchu mają dobiegać do granic państwa. Do 2030 roku musimy stworzyć niezależność energetyczną, co jest jedną z gwarancji bezpieczeństwa państwa, będziemy rozbudowywać elektrownię atomową w Paks i uruchamiać nowe źródła energii. Ograniczyć zachorowalność w odniesieniu do najczęstszych chorób, zbudować nowe węgierskie siły zbrojne, przystąpimy także do stworzenia rozbudowy gospodarki Europy Środkowej.

BASEN KARPACKI

Z perspektywy Siedmiogrodu naszym najważniejszym projektem jest odbudowa całego Basenu Karpackiego. Spoglądając na sytuację dziejową, wydaje mi się, że sto lat węgierskiej samotności dobiega końca. Znów jesteśmy silni, zdecydowani, odważni, mamy siłę, mamy pieniądze, mamy źródła energii i w minionych latach udowodniliśmy naszym sąsiadom, że kto współpracuje z Węgrami, dobrze na tym wychodzi.

Nadeszła chwila, by ponownie rozbudować Basen Karpacki. Mamy ofertę dla naszych sąsiadów. Ofertę można podsumować tak: najwyższy czas, by nasze kraje wreszcie zostały ze sobą poważnie połączone. Połączmy nasze wielkie miasta kolejami szybkiego ruchu i autostradami. Czy to nie wstyd, że takich połączeń brak między Debreczynem a Nagyváradem (Oradea – Wielki Waradyn), między Koszycami a Miszkolcem, między Nyíregyháza a Szatmárnémeti (Satu Mare), między Eszék (Osijek) a Pécsem, czy między Kolozsvár (Cluj) a Budapesztem?

Nasza oferta dotyczy także sieci energetycznej. Wstyd, że dotychczas to wszystko jeszcze nie jest rzeczywistością. Proponujemy, żeby skoordynować nasze polityki obronne i zgrać rozwijanie naszych sił zbrojnych. I wreszcie proponujemy, żebyśmy wzajemnie inwestowali na naszych obszarach. My już to rozpoczęliśmy. Do tego oczywiście potrzebny jest wzajemny szacunek. A wzajemny szacunek wymaga szczerej mowy.

RUMUNI I WĘGRZY

Mamy akurat doskonałą okazję ku temu na progu obchodów stulecia. Rumunia sto lat temu rozpoczęła swój okres nowoczesności. Rozumiemy, że z ich punktu widzenia są powody do świętowania. Ale prosimy, by zrozumieli, że z naszej perspektywy nie ma powodu do świętowania [chodzi o proklamowanie 1 grudnia 1918 r. tzw. Wielkiej Rumunii, zajęcie przez nią Siedmiogrodu oraz dyktat pokojowy z Trianon z 1920 r, na skutek którego Węgry utraciły 2/3 swoich ziem – przyp. red.] Prosimy też o zmierzenie się z następującą diagnozą: współczesna Rumunia od stu lat nie wie, co począć z tym naturalnym faktem, że na tej ziemi żyje ponad półtora miliona Węgrów.

Wiemy, iż w Bukareszcie powiadają, że Ziemia Seklerska po prostu nie istnieje. Fakt jest zaś taki, że Seklerszczyzna istniała już wtedy, gdy współczesna Rumunia jeszcze nie; i jak teraz tu się rozglądam, znając tutejszych ludzi, spokojnie mogę powiedzieć, że Ziemia Seklerska będzie istniała i wtedy, gdy już cała Europa podda się islamowi. Tego możemy być pewni. Dlatego zamiast negowania rzeczywistości, co jest niemądrym zachowaniem, spróbujmy tę sytuację potraktować jako źródło siły, spójrzmy na Siedmiogród jako na źródło energii, wzmacniajmy Ziemię Seklerską, niech Węgrzy rosną w siłę, bo jak powiadał Károly Kós, będzie to wzmacniać także Rumunię. Moglibyśmy podążać i taką drogą. Ona jest otwarta, brakuje tyko woli, by na nią wstąpić.

TEZY ŚRODKOWOEUROPEJSKIE

Równoległe z tym mamy i takie zadanie, żeby rozwijać Europę Środkową, która jest większym obszarem i oznacza więcej niż sam Basen Karpacki. Mamy przed sobą możliwość budowy wielkiego, silnego, bezpiecznego obszaru gospodarczego i politycznego, czyli Europy Środkowej. Powiedzmy jasno, że Europa Środkowa stanowi obszar odrębnej kultury, jest inna niż Europa Zachodnia. Aby Europa Środkowa mogła zająć godne miejsce na naszym kontynencie, warto sformułować parę tez. Pozwoliłem sobie sformułować pięć tez służących rozwojowi Europy Środkowej.

Pierwsza brzmi tak: każdy kraj europejski ma prawo do obrony swojej chrześcijańskiej kultury i ma prawo odrzucić ideologię multikulturalizmu. Druga teza: każdy kraj ma prawo chronić tradycyjny model rodziny, każde dziecko ma prawo do jednej matki i jednego ojca. Trzecia teza środkowoeuropejska brzmi tak: każdy kraj środkowoeuropejski ma prawo do chronienia swoich gałęzi gospodarki i swoich rynków, mających kluczowe znaczenie z punktu widzenia ich strategii narodowych. Teza czwarta głosi: każdy kraj ma prawo do ochrony swoich granic i do odrzucenia napływu imigrantów. Teza piąta zaś: w najważniejszych kwestiach każdy kraj europejski ma prawo obstawać przy zasadzie „jeden naród – jeden głos” i tego prawa nie wolno w Unii Europejskiej pomijać. Czyli my, mieszkańcy Europy Środkowej, twierdzimy, że istnieje życie poza globalizmem, nie jest on jedyną możliwą drogą. Droga Europy Środkowej jest inna – jest to droga sojuszu wolnych narodów.

TRUMP I PUTIN

Dotychczas żeglowaliśmy po spokojnych wodach. Teraz wypływamy z wód Balatonu na otwarte morze. Co się wydarzyło w ciągu ostatniego roku w otaczającym nas świecie? Po pierwsze, amerykański prezydent dotrzymał swoich obietnic. Mogą Państwo pamiętać lekceważącą i wyniosłą reakcję europejskich elit na wieść o tym, że zamierza on przekształcić multilateralny, tzn. opierający się na wielostronnych porozumieniach, układ światowy w system oparty na porozumieniach dwustronnych. W ciągu ostatniego roku przystąpił do realizacji tego zamierzenia i posuwa się naprzód w sposób planowy, z inżynierską dokładnością, a przed naszymi oczami staje nowy porządek polityki i gospodarki światowej, oparty na umowach dwustronnych. Drugim ważnym procesem zachodzącym w otaczającym nas świecie jest trwająca chińska ekspansja, kontynuacja procesów rozwojowych Chin.

Trzecią ważną okolicznością jest to, że Rosjanie również spełnili swoje obietnice, na które europejska elita liberalna machnęła ręką w taki sam sposób, jak na obietnice amerykańskie. Putin poczynił kroki i jest już bardzo bliski wdrożenia transportu gazu do Europy z pominięciem Ukrainy. Nord Stream 2 niedługo powstanie, zaś plany Tureckiego Potoku leżą już na stole.

EUROPA SKRĘCA W PRAWO

Czwartą ważną rzeczą w minionym roku było postępujące skręcanie Europy w prawo. Okazało się, że jest to nie tylko proces środkowoeuropejski. Przypomnijmy sobie wyniki wyborów w Niemczech, Austrii czy też we Włoszech. Ogólny skręt w prawo nastąpił w całej Europie. Przytoczyłem powyższe powiązania, ponieważ dla 10-milionowego kraju i 15-milionowego narodu, jakim jesteśmy, warunkiem przetrwania jest dokładne zrozumienie tego, co się wokół nas dzieje. Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że ryzyko i konsekwencje głupoty są znacznie większe w przypadku kraju takiego jak my, kraju naszej wielkości, niż w przypadku dużych krajów.

KONKURENCJA

Ważne jest zatem, abyśmy zrozumieli, kto jakie ma cele i dążenia wokół nas na świecie. Musimy zrozumieć, co będzie się działo w otaczającej nas polityce międzynarodowej w kolejnym roku. Amerykanie będą kontynuowali swój eksperyment, aby zachować wiodącą pozycję na świecie oraz aby skutecznie konkurować z Chinami. Nie zapominajmy, że Chiny mają czterokrotną przewagę demograficzną, są wewnętrznie stabilne, a w tej chwili też rozwinięte technologicznie i posiadają nowoczesną gospodarkę, a tym samym czas i tendencje rozwojowe są po ich stronie. Amerykanie nie chcą się z tym pogodzić i wiedzą, że jeżeli wszystko będzie toczyło się tak jak za poprzednich prezydentów, wówczas przewidywany rezultat działań będzie dla nich opłakany. Dlatego chcą zmienić reguły gry międzynarodowej. Czy uda im się to osiągnąć, a przede wszystkim czy uda im się tego dokonać bez wywoływania konfliktów zbrojnych, tego nikt jeszcze dziś nie wie, możemy być jednak pewni, że są pełni woli i determinacji, by w tym kierunku kształtować swoją światową politykę.

To dlatego próbują zlikwidować nadwyżkę handlową, którą Europa ma w stosunku do nich. Tego właśnie dotyczą starcia świadczące o wojnie handlowej pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Dogadają się z Rosjanami w kwestii ograniczenia zbrojeń i zawarte zostanie porozumienie amerykańsko-rosyjskie. Wytworzone zostaną nowe pozycje handlowe, jeżeli będzie trzeba, to przy użyciu ceł i sankcji w stosunkach Chiny-USA.

UKRAINA

Co zrobią Rosjanie w przyszłym roku? Dla zrozumienia ich zamiarów należy zauważyć, że Rosja nie czuje się bezpieczna bez otaczających ją stref buforowych. Dlatego Rosja w dalszym ciągu będzie zmierzała do otoczenia się strefami buforowymi, tak jak czyniła to dotychczas. Ukraina będzie jedną z ofiar tej polityki. Ukraińcy zadecydowali, że nie życzą sobie więcej podziału opierającego się w połowie na wpływach zachodnich a w połowie na wpływach rosyjskich, chcieliby się przyłączyć do świata zachodniego i wydostać z rosyjskiej strefy buforowej. Planują się zbliżyć do Zachodu, wstąpić do NATO, do Unii Europejskiej, zbudować nowoczesną Ukrainę. Nie widzę natomiast szans na członkostwo NATO, zaś prawdopodobieństwo członkostwa w Unii Europejskiej jest bliskie zeru. Zamiast nowoczesnego państwa ukraińskiego widzę raczej ukraińską gospodarkę jako dryfującą w kierunku niewoli długów. Cel Rosji, aby przywrócić poprzednie status quo, nie wydaje się nierealny.

STOSUNKI POMIĘDZY UNIĄ EUROPEJSKĄ A ROSJĄ

W tym kontekście warto zastanowić się nad relacją między Unią Europejską a Rosją. Mówiąc ogólnie i zdroworozsądkowo, należy stwierdzić, że Unia Europejska prowadzi prymitywną politykę rosyjską, opartą na sankcjach i odwołującą się do zagrożeń bezpieczeństwa. Nie jest w stanie dokonać sytuacyjnego rozróżnienia, choć byłoby ono potrzebne, ponieważ wewnątrz Unii Europejskiej są państwa, które rzeczywiście mogą czuć się zagrożone, które rzeczywiście dzień w dzień mogą żyć w poczuciu zagrożenia. Do krajów tych należą państwa bałtyckie i Polska. Poczucie to jest podyktowane zarówno wydarzeniami historycznymi, jak i uwarunkowaniem geograficznym. Jednocześnie jest zupełnie oczywiste, że Węgry nie czują takiego zagrożenia, Słowacja i Czechy również nie, nie mówiąc już o krajach Europy Zachodniej. Oczywiście nie ma takiego kursu politycznego, który wszystkim by odpowiadał. Byłoby więc lepiej, gdyby Polska i kraje bałtyckie otrzymały od NATO i od Unii Europejskiej dodatkowe, super mocne gwarancje bezpieczeństwa, natomiast reszta Europy powinna podjąć z Rosją relacje handlowe. Rozbudować współpracę gospodarczą i wbudować potencjał handlowy we własny potencjał rozwoju gospodarczego. Zamiast prymitywnej polityki względem Rosji potrzebujemy zróżnicowanej polityki rosyjskiej.

BLISKI WSCHÓD

Muszę wspomnieć jeszcze o jednej grupie państw, która często wymyka się naszej uwadze. Jest to grupa złożona z Turcji, Izraela i Egiptu. Dobrze by było, gdyby tutaj w Tusnádfürdő [rum. Băile Tușnad] oraz na Seklerszczyźnie wiedziano, że bezpieczeństwo Węgier, Ziemi Seklerskiej, Kotliny Panońskiej oraz całej Europy zależy od tego, czy Turcja, Izrael oraz Egipt będą na tyle stabilnymi państwami, aby zahamować napływ muzułmanów z kierunku południowego w stronę Europy. Jeżeli któryś z trojga tych krajów utraci stabilność, będzie miało to poważne konsekwencje dla Europy.

Przypomnijmy sobie okres, kiedy w czasie Arabskiej Wiosny Egipt utracił na krótki czas swoją stabilność. Odnosi się to również do Turcji. Prezydenta można lubić bądź nie lubić, można być lub nie być sympatykiem stworzonego przez niego systemu politycznego, ale jedno jest pewne: my potrzebujemy stabilnej Turcji, która obroni nas przed niekontrolowanym zalewem i masami migrantów. To samo odnosi się do Izraela. Gdyby nie było Izraela, wówczas powstałaby ciągła radykalna strefa muzułmańska, stanowiąca dla Europy jedynie zagrożenie. W naszym interesie jest, aby państwa te pozostały stabilne, aby miały stabilny system polityczny, stabilne przywództwo polityczne oraz przywódców.

EUROPEJSKIE SIŁY ZBROJNE

W tak złożonej i zmiennej sytuacji międzynarodowej nie możemy żyć w taki sam sposób, jak dotychczas. Niemożliwe, by Europa nie potrafiła zapewnić sobie jednostek służących własnej obronie. Nie możemy wciąż żyć na garnuszku Ameryki, pod amerykańskim parasolem ochronnym. Dobrze, że tu są, NATO jest potrzebne, ale Europa musi dysponować własnym potencjałem obronnym, dlatego potrzebujemy utworzenia europejskich sił zbrojnych. Fundusze i podstawy technologiczne są zapewnione, brakuje jedynie woli politycznej.

UPADEK CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ

Wreszcie chciałbym powiedzieć parę słów o Europie. To jest najbardziej wyboisty fragment drogi, proszę o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Europa była kiedyś wielką cywilizacją. Była ośrodkiem władzy kształtującym stosunki światowe. Miała odwagę myśleć, działać, była śmiała i podejmowała się wielkich czynów. Jeżeli przyglądamy się poszczególnym cywilizacjom z odpowiedniej perspektywy duchowej, wówczas możemy stwierdzić, że cywilizacje zbudowane są zazwyczaj na czterech fundamentach.

Cywilizacje są bytami natury duchowej. Stworzone są z ducha religii, ducha sztuki, ducha nauki i ducha przedsiębiorczości. Jeżeli przyjrzymy się naszej dzisiejszej Europie, to zobaczymy, że w zakresie ducha religii – wyparła się ona swych chrześcijańskich korzeni. W zakresie sztuki i twórczości widzimy, że działa cenzura i narzuca się nam poprawność polityczną. Z punktu widzenia ducha nauki możemy powiedzieć o naszej Europie, że wyprzedziły nas Stany Zjednoczone, a powoli także i Chiny. W zakresie przedsiębiorczości można zauważyć, że duch biurokracji opanował Brukselę i regulacje gospodarcze. Szanowni Państwo, te procesy rozpoczęły się dawniej, ale ukazały się wyraźnie na tle kryzysu gospodarczego w 2008 roku.

UPADEK EUROPEJSKICH ELIT

Powagę sytuacji i krytyczny stan europejskiej cywilizacji odsłonił kryzys migracyjny. Upraszczając skomplikowaną argumentację, powiem tak: musimy zmierzyć się z faktem, że przywódcy Europy są nieudolni. Nie zdołali uchronić Europy przed napływem mas. Elita europejska poniosła klęskę, a symbolem tej klęski jest Komisja Europejska. To zła wiadomość. Dobrą jest to, że dni Komisji Europejskiej są policzone. I ja je nawet policzyłem: do wygaśnięcia mandatu zostało im 300 dni. Komisja pełni w Unii Europejskiej ważną rolę, jej decyzje mają poważne konsekwencje dla państw członkowskich, więc także dla Węgier.

Zgodnie z Traktatem Założycielskim Komisja jest stróżem Traktatu Unii Europejskiej i jej umów. Dlatego winna być obiektywna i niestronnicza, powinna też gwarantować cztery podstawowe wolności. Zamiast tego dziś Komisja jest stronnicza, gdyż stoi po stronie liberałów.

Jest nieobiektywna, gdyż jej działania skierowane są przeciw Europie Środkowej. Komisja nie jest przyjacielem wolności, gdyż pracuje nad zbudowaniem jakiegoś europejskiego socjalizmu. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego europejska elita poniosła klęskę.

EUROPA „SPOŁECZEŃSTWA OTWARTEGO”

Odpowiedź, jaką możemy dać, jest po pierwsze taka, że ta elita odcięła się od swoich korzeni i zamiast budować Europę na jej chrześcijańskich fundamentach, tworzy Europę tzw. społeczeństwa otwartego. W chrześcijańskiej Europie praca była w poszanowaniu, ludzie mieli swą godność, mężczyzna i kobieta cieszyli się równością, rodzina była podstawą narodu, a naród podstawą Europy, państwa zaś gwarantowały bezpieczeństwo swoim obywatelom.

W dzisiejszej Europie „społeczeństwa otwartego” nie ma granic, Europejczyków można zastępować przybyszami, rodzina stała się formą współżycia podlegającą wariacjom według dowolnych upodobań, naród zaś, narodowa tożsamość i narodowe uczucia uznawane są za pojęcia negatywne i objaw zacofania, a europejskie państwa nie gwarantują już bezpieczeństwa.

W liberalnej Europie bycie Europejczykiem w rzeczywistości niczego już nie oznacza, nie wyznacza już żadnego kierunku, pozostaje tylko forma pozbawiona treści. Na dodatek, Szanowni Państwo, liberalna demokracja przepoczwarzyła się w liberalną nie-demokrację. Na Zachodzie sytuacja wygląda tak, że jest liberalizm, ale demokracji nie ma.

ZACHODNIA CENZURA

Nasze osobiste przekonanie o braku demokracji potwierdza fakt, że na Zachodzie powszechne jest ograniczanie wolności słowa oraz cenzura. Wiadomości niewygodne dla liberalnej elity są kontrolowane wspólnie przez państwowych przywódców i technologicznych potentatów.

Jeśli ktoś temu nie wierzy, niech przyjrzy się stronom internetowym, niech wejdzie w sieć mediów społecznościowych i zobaczy, jakimi przebiegłymi i przewrotnymi środkami eliminowane są negatywne wiadomości i materiały źródłowe dotyczące imigrantów, i jak europejskich obywateli pozbawia się możliwości konfrontacji z rzeczywistością. Liberalna koncepcja wolności opinii rozwinęła się już do tego stopnia, że różnorodność poglądów uważa się za ważną tylko do momentu, w którym ze zdziwieniem stwierdza się, że istnieją odmienne poglądy.

Liberalna wolność prasy przypomina nam starą, sowiecką anegdotę: jak by nie składać części z sowieckiej fabryki rowerów, to na koniec i tak zawsze wychodzi z tego broń maszynowa. Jakkolwiek by nie składać liberalnej wolności prasy, na koniec i tak zawsze wychodzi z tego cenzura.

WYBORY DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO

Uświadamiając sobie to wszystko, w czym możemy więc pokładać nadzieję, co winniśmy robić, co zrobić możemy? Doradzam, Drodzy Przyjaciele, byśmy wszystkie nasze siły skoncentrowali na wyborach do Europarlamentu, które odbędą się w 2019 r. Z pewnością wielu z nas pamięta, że odbywające się co pięć lat wybory europejskie najczęściej zbywane są machnięciem ręki, nie wydaje nam się, by miały one decydujące znaczenie. Europejskie elity zaś zawsze zwykły narzekać, jaka to wielka szkoda, iż wszelkie europejskie wybory w rzeczywistości są głosowaniem o sprawach narodowych i nie ma jakiegoś jednego, wielkiego paneuropejskiego problemu, o którym obywatele Europy mogliby wspólnie zdecydować.

To się skończyło, owszem, istnieje poważny ogólnoeuropejski problem, w sprawie którego nigdzie, poza Węgrami, nie zapytano ludzi o zdanie. U nas odbyło się bowiem referendum w sprawie imigracji.

Wybory europejskie rzeczywiście będą bowiem dotyczyć wielkiego, poważnego, wspólnego europejskiego problemu imigrantów. Skoro Europa decydować będzie o kwestii ich napływu, to będzie też szukać odpowiedzi na pytanie, czy europejska elita dobrze poradziła sobie z tym problemem.

Europejska elita najwyraźniej jest zdenerwowana. Jest poirytowana, gdyż czekające nas europejskie wybory mogą powstrzymać projekt wielkiego przekształcenia Europy, które my krótko nazywamy „planem Sorosa”.

Wielkim ich celem jest przeobrażenie Europy, przeprowadzenie jej w epokę postchrześcijańską, w epokę postnarodową. Ten plan w europejskich wyborach może upaść, i w naszym życiowym interesie jest, by upadł.

ANIHILACJA POLITYKI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ WIĘKSZOŚCI

Nasi przeciwnicy są bardzo bliscy zwycięstwa. Nie czujemy tego, jak bardzo blisko. Nawet nie przeczuwamy, jakie znaczenie ma ten fakt. Jeśli prześledzimy ostatnie sto kilka lat europejskiej demokracji, odkryjemy, że w istocie w Europie decydująca była rywalizacja pomiędzy organizacjami wspólnot trwających w tradycjach chrześcijańskich, nazwijmy je chrześcijańsko-demokratycznymi, a tymi, które tę tradycję poddawały krytyce, wręcz jej zaprzeczały, nazwijmy je partiami lewicowymi i liberalnymi. Rozwój Europy był związany z rywalizacją tych dwóch sił, raz jedna, raz druga zyskiwała większe poparcie. Ten wyścig miał nawet swe dobroczynne skutki, wyzwalał energie duchowe i potencjał intelektualny. Właściwie rywalizacja ta gwarantowała rozwój Europy. Była to rywalizacja jednocześnie polityczna i duchowa. Stanowiła ona głęboką strukturę europejskiej polityki, w ten sposób decydowały się w Europie problemy władzy.

Jeśli dojdzie do tego, że w jednym czy drugim kraju ludność muzułmańska osiągnie 10 procent lub je przekroczy – a wiemy o niej, że nigdy nie będzie głosować na partie chrześcijańskie – i dodamy do tego starych mieszkańców Europy, którzy porzucili chrześcijańskie tradycje, wówczas już nigdy nie będzie można w Europie wygrać wyborów opierając się na chrześcijańskich fundamentach, a wspólnoty strzegące chrześcijańskiej tradycji i spuścizny zostaną wyparte z obszarów władzy i o przyszłości kontynentu będzie się decydować bez nich. Tak to wygląda i jesteśmy bardzo blisko tego, by to się spełniło.

CHRZEŚCIJAŃSKA DEMOKRACJA

Dlatego zbliżające się wybory mają decydujące znaczenie. Musimy w nich pokazać, że istnieje alternatywa dla liberalnej demokracji, a nazywa się ona chrześcijańską demokracją. Dlatego też elitę liberalną można zastąpić elitą chrześcijańsko-demokratyczną. Ale w Europie w kwestii związku chrześcijaństwa z polityką panuje chaos i wiele nieporozumień.

W chrześcijańskiej demokracji nie chodzi o to, by bronić prawd wiary, w tym przypadku prawd wiary chrześcijańskiej. W kwestiach wiecznego potępienia czy zbawienia ani państwa, ani rządy nie mają żadnych kompetencji.

Polityka chrześcijańsko-demokratyczna oznacza ochronę form życia, które wyrastają z kultury chrześcijańskiej; a więc nie prawd wiary, ale wynikających z nich form życia. Należą do nich godność człowieka, rodzina, również naród.

Chrześcijaństwo dąży do uniwersalizmu nie poprzez likwidację narodów, jak to czynią internacjonaliści, lecz poprzez zachowanie narodów. Takie są nasze wspólnoty wiary, musimy ich bronić i wzmacniać je. Oto zadanie dla chrześcijańskiej demokracji.

DEMOKRACJA NIELIBERALNA

W tym punkcie musimy ominąć już tylko jedna pułapkę – pułapkę o charakterze intelektualnym. Człowiek już taki jest, że niechętnie opuszcza swoją strefę komfortu, nie przepada za sporami i łatwo poddaje się adwersarzom.

W kwestiach intelektualnych przynosi to raczej szkodę niż pożytek. A tu już miga przed naszym nosem przynęta. Przynętą jest twierdzenie, że i chrześcijańska demokracja może być liberalna.

Radzę zachowanie spokoju – nie dajmy się złapać na ten haczyk. Gdybyśmy przyjęli to twierdzenie, walka, która dotąd prowadziliśmy, straciłaby swój sens, a więc pracowaliśmy na darmo.

Powiedzmy to z pełnym spokojem: chrześcijańska demokracja nie jest liberalna. Liberalna demokracja jest liberalna, chrześcijańska demokracja z definicji liberalna nie jest. Można powiedzieć, że jest ona nieliberalna.

Możemy to pokazać konkretnie na przykładzie trzech ważnych spraw. Demokracja liberalna popiera ideologię multikulturalizmu, demokracja chrześcijańska zaś daje pierwszeństwo kulturze chrześcijańskiej, a to jest pogląd nieliberalny.

Demokracja liberalna jest stronniczką imigracji, demokracja chrześcijańska zaś jest temu przeciwna, to również myśl na wskroś nieliberalna. Wreszcie demokracja liberalna jest stronniczką różnych wariacji modelu rodziny, podczas gdy demokracja chrześcijańska stoi na fundamencie chrześcijańskiego modelu rodziny, co też jest poglądem nieliberalnym.

ELITA ROKU ’68

Bądźmy więc silni, podejmijmy ten duchowy spór i uzbrójmy się w pancerz na czekające nas europejskie wybory. Przed nami wielka chwila, zobaczymy, czy nadejdzie. Mamy szansę.

W maju przyszłego roku możemy urządzić pożegnanie nie tylko liberalnej demokracji i utworzonego przez nią antydemokratycznego systemu, lecz również całej elity roku ’68. POKOLENIE LAT ‘90

Jeśli odejdzie elita roku ’68, musimy sobie odpowiedzieć już tylko na jedno pytanie: kto przyjdzie? Na to wypada dać skromną odpowiedź: przyjdziemy my. Poważnie, spokojnie, powściągliwie musimy powiedzieć, że w miejsce ludzi roku ’68 przyjdą ludzie lat ’90.

W polityce europejskiej nadchodzi teraz pokolenie antykomunistyczne, zobowiązane wobec chrześcijaństwa, pokolenie o uczuciach narodowych. Jeszcze trzydzieści lat temu myśleliśmy, że naszą przyszłością jest Europa. Dziś zaś uważamy, że to my jesteśmy przyszłością Europy. Naprzód!

Viktor Orbán

za: https://wpolityce.pl/

Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *