Katalin Nagy: Najlepszą wiadomością w ostatnim czasie jest to, że w środę nie było zgonów [z powodu] koronawirusa. Ostatni raz mieliśmy taki dzień jakieś dziesięć miesięcy temu, gdzieś we wrześniu ubiegłego roku. Witam w studiu premiera Viktora Orbána. Czy wiadomości są teraz w pełni dobre, czy też powinniśmy przyjrzeć się temu, co dzieje się za granicą – na przykład w Turcji i Rosji, gdzie zaczęli podawać trzecie dawki szczepionki, ponieważ obawiają się czwartej fali? Jakie jest pańskie zdanie na ten temat?
Dzień dobry wszystkim. Jak widzę, dzisiejszy poranny raport mówi, że na Węgrzech nie było zgonów z powodu wirusa w ciągu ostatnich 24 godzin.
To już drugi dzień z rzędu.
Zero to dobra liczba. Siedemdziesięciu sześciu naszych rodaków leczy się w szpitalu bez konieczności wspomagania wentylowaniem, a dwudziestu dwóch jest wyposażonych w respiratory. Dziś liczba zaszczepionych osób osiągnie pięć i pół miliona. Oznacza to, że więcej ograniczeń zostanie zniesionych. A dziś lub jutro pięć milionów naszych rodaków otrzyma drugą dawkę szczepionki. To niezwykłe osiągnięcie. Właśnie obchodziliśmy Dzień Semmelweisa i chciałbym wyrazić nasze uznanie i wdzięczność pracownikom służby zdrowia za ich ciężką pracę w operacji obronnej i kampanii szczepień. Myślę, że mogę to zrobić w imieniu nas wszystkich. Jak pytała pani o czwartą falę, bardzo ważne jest, aby politycy unikali przekwalifikowania się na ekspertów epidemiologicznych, ponieważ największą szkodą, jaką mogą wyrządzić politycy, jest wysyłanie myląco sprzecznych komunikatów w kwestiach epidemiologicznych. Więc konsultuję się z ekspertami, obserwuję, rozmawiam z ludźmi i zadaję pytania. Dziś mogę powiedzieć waszym słuchaczom, że w większości części świata pojawienie się czwartej fali jest czymś oczywistym. Więc będzie nieuchronnie. Szacuje się, że nastąpi to we wrześniu lub październiku. Jednocześnie panuje ogólna zgoda, że ci, którzy zostali zaszczepieni, mają duże szanse na to, że ta czwarta fala [ich] nie dotknie. Warto zwrócić uwagę na własne oceny skuteczności firm farmaceutycznych. Mówią, że ich szczepionki są w około 90 procentach użyteczne i skuteczne; sondaże węgierskie wskazują na podobne liczby. Oznacza to, że nawet przy najlepszej szczepionce, dziesięć osób na sto może zostać ponownie zarażonych. Ale zakres, zjadliwość i potencjalne zagrożenie życia takiej reinfekcji w dużej mierze zależy od tego, czy ktoś otrzymał dwie pierwsze dawki szczepionki. Na tych, którzy zostali zaszczepieni, czwarta fala najprawdopodobniej nie wpłynie; ale nawet jeśli czwarta fala ich odkryje, jej bolesny, wyniszczający charakter zostanie znacznie zmniejszony i łatwiej wyjdą z choroby. W ten sposób możemy dziś podsumować opinie światowych ekspertów w dziedzinie wirusologii. Rząd przyjrzał się tej kwestii wczoraj i zbadał, ile łóżek, respiratorów, środków terapeutycznych i szczepionek możemy potrzebować w najgorszym przypadku. Ustaliliśmy, że Węgry są w pełni przygotowane na kolejną falę, czwartą falę. Po dłuższej dyskusji zapytałem moje dzieci, jaka jest lekcja do nauczenia. Lekcja jest taka, że szczepionka ratuje życie. Dlatego proszę wszystkich o zaakceptowanie szczepionki. Jeśli zostali zaszczepieni, mają również dużą szansę na uniknięcie choroby w czwartej fali; jeśli nie zostaną zaszczepieni, zrozumieją, że ukrywanie się przed wirusem bez zaszczepienia jest po prostu próżną nadzieją. To rodzaj wirusa, który ich znajdzie. Proszę wszystkich – a jest ich wielu, mówimy o kilku milionach Węgrów – którzy jeszcze nie zostali zaszczepieni, żeby nie dać się zwieść obecnym liczbom, tym, że nikt nie umarł i jest mało ludzi w szpital. Zamiast tego na ich decyzję należy wpłynąć, biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znalazły się Węgry w najtrudniejszych momentach.
Eksperci twierdzą, że wariant Delta jest niezwykle zjadliwy i zaraża przede wszystkim tych, którzy nie zostali zaszczepieni. Oczywiście nie jest to decyzja podejmowana przez jednostki, ale jeśli lekarz w końcu dojdzie do wniosku, że niektórzy ludzie mogą potrzebować trzeciej dawki szczepionki, czy będzie możliwe otrzymanie tej trzeciej dawki?
W tej chwili nie dajemy ludziom trzeciej dawki. Jesteśmy dorośli, a teraz, kiedy ludzie mogą wybrać preferowaną szczepionkę, każdy z nas ponosi osobistą, indywidualną odpowiedzialność za zaszczepienie się; a jeśli nie zaszczepili się, konsekwencje dla nich są również ich osobistą odpowiedzialnością. Możemy zapewnić im jedynie opiekę, ale nie uchronimy ich przed infekcją. To nie jest możliwe. Każdy może o siebie zadbać. Jesteśmy ostrożni przy podawaniu trzeciej dawki szczepionki, ponieważ nie wiemy, jaki byłby efekt. Po raz kolejny na Węgrzech są dziesiątki tysięcy wirusologów: wolontariuszy, którzy mają bardzo zdecydowane opinie w tej sprawie. Patrzę tylko na jedną rzecz: czy firmy farmaceutyczne, które opracowały te szczepionki i mają najwięcej informacji, wezmą odpowiedzialność za wszelkie niepożądane skutki, jeśli podamy trzecią dawkę. Dopóki firmy farmaceutyczne nie zajmą jasnego stanowiska w tej sprawie, nasi eksperci od wirusologii mówią, że my również musimy być ostrożni. Może nadejść moment, w którym eksperci zjednoczą się w zgodzeniu, że można podać ludziom trzecią dawkę, ale ta debata nie została jeszcze zakończona. Jedni mówią jedno, inni co innego i sytuacja jest niepewna. Więc musimy być cierpliwi.
W tym tygodniu także Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższył swoje prognozy wzrostu na Węgrzech. Wydaje się, że wstępne dane dotyczące ożywienia gospodarki są korzystne, ale powiedział Pan, że ten wzrost o 5,5 proc. nie nastąpi sam z siebie. Co to znaczy? Czy poza decyzjami, które już Pan podjął, są jakieś dalsze plany w tym zakresie?
Przede wszystkim więcej ograniczeń zostanie zniesionych, gdy osiągniemy liczbę 5,5 miliona – a być może do dzisiejszego popołudnia lub wieczoru wiele osób zostanie zaszczepionych. Ludzie nie będą już musieli nosić masek na twarz, z wyjątkiem instytucji opieki społecznej i szpitali; nie będą musieli nosić ich również w sklepach ani w transporcie publicznym. Oczywiście, jeśli ktoś uważa, że bezpieczniej jest nosić maskę na twarz, może ją nosić, ale nie będzie to już obowiązkowe. Ludzie będą mogli wejść do restauracji, kawiarni, hoteli, obiektów rekreacyjnych i biletów na imprezy kulturalne z miejscami siedzącymi bez konieczności okazywania zaświadczenia o niezaszczepieniu. Zniesione zostaną ograniczenia dotyczące sklepów. Zamiast 50 osób, do 100 osób będzie mogło uczestniczyć w imprezach prywatnych, a liczba gości na przyjęciach weselnych wzrośnie z 200 do 400. Istnieją trzy rodzaje imprez, dla których będziemy ściśle i stanowczo dbać o wymóg okazania świadectwa zaszczepienia: imprezy sportowe; imprezy muzyczne i taneczne, czyli kluby nocne; wydarzenia podobne do koncertów, nazwijmy je tak, [te które] odbywają się w pomieszczeniach. Dla nich istotą jest bliskość fizyczna. W przypadku tych imprez muzyczno-tanecznych, tych – nie wiem jak to właściwie ująć – [innych] imprez, ograniczenia są utrzymywane, ponieważ zniesienie ich byłoby przedwczesne; tak więc mogą one być dostępne tylko z certyfikatem odporności. Ponowne otwarcie samo w sobie zwiększy wydajność gospodarki, ale w rzeczywistości koła zębate zgrzytają. Nie wiem, jakie są doświadczenia Pani słuchaczy, ale życie nie odradza się tak szybko, jak mogłoby się wydawać. Szesnaście miesięcy to dużo czasu, a ludzie stają się [inaczej] uwarunkowani. Nie wiedzą dokładnie, co będzie dalej. Wielu mówi – tak jak ja – że świat wkracza w bardziej niebezpieczną erę: musimy uważniej obserwować siebie i być bardziej ostrożnym; a więc tempo, kontakty, aktywność, wymiany wymagane przez gospodarkę wracają wolniej. Dlatego konieczne będzie podjęcie przez nas decyzji rządowych, które czasami mogą wydawać się nieoczekiwane i ostre; bo jeśli po prostu zostawimy gospodarkę [jedynie z nadzieją] na ponowne ożywienie, to będzie ono powolne, wzrost będzie niski, będzie mniej pieniędzy, kwoty dostępne do dystrybucji też będą niższe, podobnie jak dochody, które ludzie widzą w kieszeni. Dlatego potrzebujemy stanowczych, proaktywnych decyzji rządu interweniujących w gospodarkę, a niektóre z nich przyjęliśmy wczoraj.
Powiedział Pan, że ceny w branży budowlanej drastycznie wzrosły, a przyczyn jest kilka. Wspomniał Pan, że należy powstrzymać ten wzrost cen, ponieważ w przeciwnym razie rządowe fundusze – pomoc udzielana ludziom w ich projektach remontowych mieszkań – znikną bardzo szybko i trafią głównie do międzynarodowych handlowców i producentów materiałów budowlanych.
Tak, niektóre z podjętych przez nas decyzji dotyczą tego problemu. Od października nakładamy ograniczenie na eksport. Jednym z powodów, dla których ceny niektórych produktów drastycznie wzrosły, jest wzrost ilości wywożonych z kraju. Ponieważ jesteśmy częścią Unii Europejskiej, nie możemy jednak z dnia na dzień wprowadzić ograniczeń w eksporcie, powiedzmy, drewna, żelaza czy stali; musimy najpierw zgłosić to Brukseli. Tam nazywa się to procesem notyfikacji i w praktyce oznacza to, że musi zostać zatwierdzony; więc albo otrzymamy tę aprobatę, albo nie. Jednym z największych problemów UE jest powolność, a co za tym idzie jest to długi proces, który zajmie cztery miesiące. Oznacza to, że będziemy mogli wprowadzić ograniczenie dopiero w październiku. Ale do tego czasu wprowadzimy obowiązkowe raportowanie dla eksportu i postaramy się wprowadzić prawa pierwokupu dla państwa. Dlatego postaramy się zatrzymać te kluczowe materiały budowlane na terenie Węgier. Ale zdecydowaliśmy się też na przedłużenie pracy z domu, ubezpieczenie kredytów eksportowych i uruchomienie projektów tworzenia miejsc pracy w siedemnastu miastach. Ponadto udało nam się zawrzeć 3-letnie umowy o dopłaty do wynagrodzenia z [spółką kolejową państwową] MÁV, [przewoźnikiem autobusów dalekobieżnych] Volán, usługą pocztową, krajowym dostawcą usług poboru opłat za autostrady oraz pracownikami państwowych wodociągów. Oznacza to, że nakreśliliśmy 3-letnią, przewidywalną serię podwyżek dla pracowników w spółkach państwowych. Doszliśmy do porozumienia ze związkami zawodowymi, a więc ta podwyżka płac, ten zwiększony odpływ płac będzie niezwykle ważnym krokiem na drodze do ożywienia gospodarki. . Jednocześnie planujemy również ograniczać wzrosty cen, ponieważ uważamy, że istnieją materiały budowlane, dla których realizowane dodatkowe zyski są nie do zaakceptowania. Jeśli więc zauważymy, że ceny sprzedaży przekraczają pewien poziom, anulujemy 90 procent ceny powyżej tego poziomu. Dlatego na pewno wprowadzimy podatek od nadmiernych zysków od żwiru i ostrego piasku, a także przyjrzymy się tej możliwości dla innych produktów. Kopalnie z prawami do wydobycia, których działalność jeszcze się nie rozpoczęła – co z konieczności ogranicza podaż – będą musiały rozpocząć działalność w ciągu roku od uzyskania koncesji; w przeciwnym razie cofniemy prawo, koncesję i przyznamy ją komuś innemu. W tym punkcie musimy więc interweniować w gospodarkę, bo inaczej państwowe dotacje, które zapewniamy na projekty mieszkaniowe, trafią nie do kieszeni obywateli Węgier o niższych dochodach, ale do kieszeni tych, którzy kontrolują handel materiałami budowlanymi. To nie był nasz zamiar; nie chcieliśmy pomagać im w osiąganiu nadmiernych zysków, ale zamiast tego chcemy dać osobom o niższych dochodach możliwość odnowienia ich domów. Każdy będzie mógł ubiegać się o dotację w wysokości do 3 mln forintów oraz bardzo niskooprocentowaną – a może nieoprocentowaną – pożyczkę do 3 mln forintów. Ta łączna suma 6 milionów forintów jest znacząca dla każdego, kto chce odnowić swój dom. Jeśli jednak ceny drastycznie wzrosną, nie będzie to warte 6 milionów, ale tylko połowę lub jedną czwartą tej kwoty. Dlatego rząd musi tu interweniować.
W zeszłym tygodniu szefowie państw i rządów Unii Europejskiej zorganizowali szczyt, w którym Pan wziął udział. Chociaż węgierskie przepisy dotyczące ochrony dzieci nie zostały nawet opublikowane w węgierskim dzienniku urzędowym, co oznacza, że nie były dostępne nawet w języku węgierskim, interesujące było to, że politycy mówiący po niemiecku, angielsku lub w innych językach zachodnich w Unii Europejskiej już rozpoczęli raczej dobrze zorganizowany i skoordynowany atak na Węgry. A teraz oskarżają kraj o to prawo za coś, czego nawet w nim nie ma. Czy spodziewałeś się tak zdumiewającego sprzeciwu?
Gramatycy nie będą zadowoleni z wybranych przeze mnie słów, ale my, Węgrzy, wyrażamy to w stylu „taki sam stary, ten sam stary”. Tak to zwykle bywa. Tak było z migracją, tak było z podatkiem od banków, tak było z obniżkami rachunków za media domowe, tak było z dodatkowymi podatkami, które nakładaliśmy na międzynarodowe firmy. Więc to ten sam stary, ten sam stary.
Tak, ale posunąć się tak daleko?
To była bez wątpienia trudna noc dla mnie i było kilka ostrych ataków, ale mogę zapewnić wszystkich, że działałem tak dobrze, jak mogłem. Chociaż nie wolno ci wnosić włóczni do komnaty, wszyscy dostali dokładnie to, na co zasłużyli.
Ta ustawa dotyczy ochrony dzieci, więc jaki problem ma z tym lobby LGBTQ?
Po pierwsze, istnieje mentalność Übermenscha: mentalność kolonialna. Najlepszym tego przykładem jest holenderski premier. Moim zdaniem tak naprawdę nie zastanawiają się, co mogą, a czego nie mogą powiedzieć o mieszkańcach innego kraju i o prawie innego kraju. Zachowują się jak dawni kolonialiści, którzy mówili innym krajom, jakie prawa mogą mieć, jak powinni żyć i jak powinni się zachowywać. A za tym wszystkim widzę też pewien rodzaj przewagi moralnej, rodzaj Übermenschowskiej postawy, przekonywania tych ludzi, że wiedzą lepiej niż inni. Moim zdaniem holenderski premier jest osobiście przekonany, że stoi na wyższym poziomie moralnym niż my, Węgrzy; dlatego uważa, że ma prawo mówić Węgrom, jak powinni żyć, jak powinni myśleć, jak wychowywać swoje dzieci, co mogą, a czego nie mogą robić w szkole. Powie nam to z Amsterdamu lub Hagi. To nie jest niezwykła postawa. [On] jest doskonałym przykładem, ale są też inni, którzy w jakiś sposób odziedziczyli te złe cechy po swojej europejskiej kolonialnej przeszłości. Zderza się to z umiłowaniem wolności przybyszów z Europy Środkowej, którzy nie lubią takich rzeczy; bo przez czterdzieści lat żyliśmy w świecie, w którym dokładnie tak się działo. Nie podoba nam się to. Mówiąc dokładniej, grzecznie to tolerujemy; ale, jak powiedziałem, reagujemy tak dobrze, jak tylko możemy. Toczy się wielka debata. W Europie debata ta dotyczy tego, czyim interesem jest edukacja dzieci, w tym edukacja seksualna dzieci. Nie kwestionuję ich prawa do tego, bo tu chodzi o ich dzieci, wychowują je, ale ludzie w Europie Zachodniej uznali, że organizacjom pozarządowym, organizacjom społeczeństwa obywatelskiego, organizacjom popularyzującym styl życia LGBTQ – czyli styl życia odbiegający od konwencjonalnego model rodziny – należy umożliwić prowadzenie kampanii uwrażliwiania i edukacji seksualnej w przedszkolach i szkołach podstawowych. Uważają [one], że obowiązkiem państwa jest ograniczenie wyłącznych praw rodziców i umożliwienie – w zorganizowany przez państwo sposób – wprowadzenia materiałów do edukacji seksualnej w bardzo młodym wieku, [nawet dla] dzieic. Druga połowa świata, druga połowa Europy, nasza połowa mówi, że mogą to zrobić, ale tutaj sytuacja jest inna. Dziecko nie ma takiego osobistego wyboru. Chociaż każdy może mieć swoją opinię na ten temat, to, jak dwoje ludzi w wieku powyżej osiemnastu lat żyje razem i to, co robią, jest czymś, co postrzegamy jako ich prywatną sprawę, jako kwestię osobistej wolności. Dlatego Węgry chronią styl życia osób homoseksualnych i związane z nim wolności. Jednak to prawo dotyczy osób powyżej osiemnastego roku życia; poprawki legislacyjne dotyczą zaś osób poniżej osiemnastego roku życia. W ich przypadku uważamy, że rodzice przede wszystkim muszą być świadomi tego, co widzą lub spotykają ich dzieci i na jakie wpływy są narażone; to oni muszą decydować, czy ich dzieci są narażone na takie rzeczy. A obowiązkiem państwa jest zapewnienie warunków niezbędnych do edukacji – np. poprzez zwrócenie uwagi rodziców na to, że w środkach masowego przekazu będą treści i informacje określonego typu. A wtedy rodzice będą mogli swobodnie decydować, czy ich dzieci mogą oglądać takie programy. To samo dotyczy aktywistów tęczy, którzy chcą chodzić do szkół, aby „uczulić” dzieci, jak to mówią. Przede wszystkim państwo ma prawo to zaakceptować lub odrzucić – ale przede wszystkim [ma prawo] do odrzucenia, bo tylko odpowiednio przeszkoleni ludzie mogą zajmować się dziećmi. Po drugie, rodzic ma prawo – nawet jeśli państwo już to zatwierdziło – powiedzieć: „Dziękuję, drogie państwo, ale nie, dziękuję. Możesz się na to zgodzić, ale jako rodzic mam prawo mieć pewność, że moje dziecko nie będzie narażone na coś takiego”. I uznajemy to pierwszeństwo praw rodziców nad prawami szkół i państwa. Jest kraj środkowoeuropejski, w którym jest to również zapisane w Konstytucji. I znalazłem nawet dokument Unii Europejskiej, który wyraźnie stwierdza, że wychowanie dzieci jest przywilejem rodziców, a rodzicom wolno wychowywać swoje dzieci zgodnie z ich osobistym światopoglądem, przekonaniami religijnymi i pedagogicznymi. To jest istota debaty. Oczywiście nasi przeciwnicy – organizatorzy sieci Sorosa – nie są po prostu zainteresowani tym konkretnym przypadkiem: mają żywotny interes w ciągłym próbowaniu przedstawiania Węgier w jak najbardziej negatywnym świetle. Nie wiemy, czy za tym kryją się jedynie interesy gospodarcze i osobisty światopogląd sieci Sorosa, czy też interesy państwowe dużego obcego kraju. Trudno ustalić, w jaki sposób te ogromne, gigantyczne fundusze i fundacje amerykańskie są powiązane z państwem amerykańskim, ale pytanie jest takie, które zasługuje na naszą nieustanną uwagę. Ale jakkolwiek jest, nie ma znaczenia, jak są zorganizowani: jestem pewien, że jesteśmy lepiej zorganizowani niż oni. Jesteśmy tutaj, to jest nasz dom, to jest nasz kraj i tutaj Węgrzy zadecydują, jak wychować własne dzieci. Wychowywanie dzieci jest trudne. Spotkała się Pani z tym i ja też. Wiem, że najtrudniejszy czas to okres dojrzewania, kiedy rozwijają się zachowania seksualne i społeczne dzieci. Pamiętamy też z własnego życia, że to była trudna sytuacja i wymaga czasu: nie każdy Cię lubi, czasami czujesz się zawiedziony. Ale odpowiedzią nie jest sprowokowanie ich do zmiany płci. Musimy zachęcać ich, aby starali się żyć z cechami fizycznymi i psychicznymi, które mają, a tym samym znaleźć swoje miejsce w świecie dorosłych. To duże wyzwanie dla nas, rodziców, ale także dla szkół. Nie chcemy, aby ktokolwiek poza nami miał na to wpływ.
Teraz, gdy mówimy o dzieciach, nasz korespondent w Brukseli poinformował, że na zeszłotygodniowym szczycie Unii Europejskiej miałeś około ośmiu minut na omówienie kwestii migracji. Od tego czasu wydarzyło się kilka rzeczy: w Niemczech somalijski migrant, który przybył w 2015 r., dźgnął nożem i zabił trzy osoby, a kilka innych zranił; a [w Wiedniu] trzynastoletnia Austriaczka została odurzona narkotykami, zgwałcona i brutalnie zabita przez Afgańczyków. Z pewnością musi to raz po raz zwrócić uwagę Unii Europejskiej na to, że to, co robiła od 2015 roku, może nie być dobre, prawda? Czy są świadomi konsekwencji, do jakich może prowadzić niekontrolowana imigracja?
Przede wszystkim składamy kondolencje naszym austriackim przyjaciołom, którzy są naprawdę zszokowani tym, co się wydarzyło. Cała Austria jest zdeterminowana i oburzona. W tym samym czasie kanclerz Austrii walczy z pełnym zaangażowaniem o deportację migrantów nielegalnie wpuszczonych do jego kraju. To trudna sytuacja, bo ci sprawcy pochodzili z Afganistanu. Stany Zjednoczone i NATO są obecnie w trakcie wycofywania się z Afganistanu, a jeśli sytuacja tam się zaostrzy, to migranci z Afganistanu w bardzo dużej liczbie wyruszą do Europy. Dlatego też Węgry powinny wziąć na siebie rolę w stabilizacji sytuacji w Afganistanie. Mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o migrację, pierwsza linia obrony Węgier znajduje się na terytoriach, z których wyruszają migranci. W przypadku Afryki oznacza to Mali, gdzie indziej linia ta rozciąga się od Syrii po Afganistan. To nasza pierwsza linia obrony. Analizując sytuację na Węgrzech, naszym punktem wyjścia powinno być to, że podczas gdy w zeszłym roku było około dziesięciu tysięcy prób włamania się nielegalnych migrantów na terytorium Węgier, jak dotąd w tym roku – staram się podać dokładną liczbę – było 38 000. Oznacza to, że presja na nasze granice nasiliła się i będzie trwała nadal. Musimy więc przygotować się do życia pod silniejszą presją migracyjną niż podczas pandemii, niż w ciągu ostatnich szesnastu miesięcy. Rozpoczęliśmy konsultacje krajowe, ponieważ musimy w jakiś sposób wytworzyć wśród Węgrów pewnego rodzaju zrozumienie, na co powinniśmy się przygotować. Na świecie istnieją dwa podejścia. Według jednego z podejść świat wróci do poprzedniego stanu: pandemia trwała szesnaście miesięcy, odbiła się na nas, ale otrząśniemy się jak pies otrzepuje się z wody, a nasze życie będzie powoli ale na pewno powróci tam, gdzie było wcześniej. Zgodnie z innym podejściem świat nie będzie taki, jaki był. Życie w Europie wkroczyło w niebezpieczną erę, a my oczekujemy w epoce po pandemii, [kolejnych] fal migracji i ruchu ludności. Jeśli pierwsza jest prawdziwa, musimy postępować zgodnie z nią; jeśli druga jest prawdziwa, musimy działać zgodnie z jego nakazami. To, co robimy, jak organizujemy nasze życie, jak wzmocnimy Węgry w nadchodzących latach, zależy od naszej odpowiedzi na to pytanie. To pierwsze pytanie w konsultacjach krajowych. Wierzę, że nadchodzący świat będzie bardziej niebezpieczny niż ten, który znamy do tej pory. Musimy to przyznać, nie wolno chować głowy w piasek i musimy przygotować się na erę niebezpieczeństw: musimy wzmocnić Węgry w kwestiach wyrażonych w pytaniach w konsultacjach krajowych – w tym w kwestii migracji. W tej sprawie chciałbym otrzymać potwierdzenie, czy Węgry powinny nadal zdecydowanie bronić swojego stanowiska i odrzucania przesiedleń migrantów. Pomoc należy nieść tam, gdzie są problemy, zamiast sprowadzać te problemy tutaj; to właśnie powinna robić Unia Europejska. To jest to, za czym się opowiadam. Chciałbym widzieć utrzymanie konsensusu w tej sprawie.
Dziękuję. Słuchali Państwo premiera Viktora Orbána.
Tłumaczenie ze strony https://primeminister.hu i https://www.miniszterelnok.hu
Dodaj komentarz